Recenzja Bloodroots

Bloodroots
Bloodroots

Kojarzycie tych „amerykańskich naukowców”, których najnowsze badania udowodniły, że przeklinający ludzie charakteryzują się wyższym IQ? Nabieram coraz więcej podejrzeń, że ściemniają. Grając w Bloodroots miałem okazję dać ujście wszystkim znanym szewskim epitetom, a z NASA jeszcze nie dzwonili. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak cierpliwie czekać na telefon. Tymczasem muszę poszukać innych dynamicznych oraz wymagających  produkcji pokroju Hotline Miami czy rodzimego Ritual: Crown of Horns, które także mocno dało mi w kość. A może po prostu muszę popracować jeszcze nad słownictwem? Gdzie zatem szukać autorytetów? Polecicie jakąś doświadczoną ekipę budowlaną?

Bloodroots Screen1

Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka

Bloodroots przenosi nas na alternatywny dziki zachód. Wcielamy się w postać Mr. White Wolf’a i nie chodzi tutaj o Białego Wilka z Rivii. Bohatera poznajemy w momencie jego zgonu. Ze śmiercią nie jest mu jednak po drodze i zamiast wyzionąć ducha do reszty, rusza w szaleńczą misję, by zemścić się na swoich oprawcach. Gra podzielona została na trzy akty, a w każdym rozprawimy się z innym członkiem bandy bestii. Nasz protagonista idzie do celu po trupach, a na jego usta notorycznie ciśnie się wyłącznie jedno pytanie – Where is Mr. Black Wolf? Przygotowana przez Paper Cult fabuła nie jest jednak tak czarno-biała jak może się to na początku wydawać, pozostawiając graczowi nieco miejsca na własną interpretację. Smaczku dodają monologi, których wysłuchamy od pokonanych przez nas członków bandy. Ich relacje stopniowo będą rzucać światło na całość wydarzeń rozgrywających się w Tarrytown. Historia stanowi przyjemne tło dla wydarzeń na ekranie, ale motorem napędowym naszych działań będzie raczej krwista i dynamiczna akcja.

Bloodroots Screen3

101 technik zabójstwa

Rozgrywka w Bloodroots w głównej mierze polega na jak najskuteczniejszym eksterminowaniu wrogów. Okazjonalnie pojawiają się sekwencje zręcznościowe. Każda z misji podzielona jest na pomniejsze checkpointy, gdzie naszym zadaniem jest zlikwidowanie wszystkich przeciwników. Gwarantuje nam to przejście do kolejnego etapu. Oczywiście, im szybciej i efektowniej, tym lepiej, a wraz z końcem misji zostaniemy ocenieni. W swoich działaniach nie możemy się jednak pomylić, bowiem nasz bohater ma tylko jedno życie. Jeden błąd i będziemy zmuszeni powtarzać dany etap od początku. Walczyć możemy  praktycznie wszystkim, co chwycimy. Broń leży dokoła nas, dosłownie na wyciągniecie ręki. W dostępnym arsenale znajdziemy takie smaczki jak: sztachety, stare buty, śnieżki, rybie tusze czy działa strzelające wybuchowymi krukami. Oczywiście nie zabrakło bardziej klasycznych broni takich jak miecze, łuk czy strzelby. Każde z narzędzi mordu ma jednak indywidualną technikę użycia. Większości podstawowych przedmiotów możemy użyć wyłącznie raz, po czym szybko musimy chwycić kolejny obiekt, gdyż wrogowie nie dadzą nam zbyt dużo czasu na obronę. W skrócie można powiedzieć, że gameplay w Bloodroots polega na tworzeniu efektownych combosów, dzięki którym utorujemy sobie drogę do celu.

Bloodroots Screen4

Kontrolery mogą latać

Jak wspomniałem wcześniej, Bloodroots to gra wymagająca. Często zmuszeni będziemy do powtarzania danego etapu. Ginąć będziemy często, a z każdym zgonem będziemy bogatsi o cenniejsze niż złoto doświadczenie. Frustracja wynikająca z porażek jest więc nieuchronna. Wydaje mi się, że Bloodroots byłoby w stanie zmienić poglądy samego Seneki. Niestety, nie wszystkie z porażek będą wyłącznie nasza winą. I nie próbuję tutaj usprawiedliwić swojej nieporadności. Często za naszymi porażkami będzie stała zwodząca nas perspektywa oraz kamera. Grając na Switchu w trybie handheldowym, wszystko może wydawać się bardzo małe, a detale ciężkie do dostrzeżenia w pierwszym momencie.  Zdecydowanie nie jest to gra, która sprawdzi się w podróży pociągiem czy w innym chaotycznym miejscu. Swoje trzy grosze do niesprawiedliwości względem gracza dokłada działający w kratkę system wspomagający celowanie. Nie zliczę, ile razy miałem sytuację, w której podświetlał wroga, po czym broń kompletnie nie trafiała do celu. Te mankamenty powodują, że naprawdę ciężko jest obdarzyć Bloodroots jednoznaczną sympatią. Mam wrażenie, że wysoki poziom trudności jest tutaj wypadową pewnych niedopracowań i nie mogłem odgonić się od myśli, że gra mnie w ten sposób oszukuje.

Bloodroots Screen5

Do nastu razy sztuka

Muszę przyznać, że Bloodroots jest na swój sposób uzależniające. Po dotkliwych porażkach w pierwszej kolejności mamy ochotę rzucić padem, a później spróbować swoich sił ponownie i ponownie, i ponownie… Trzeba przyznać, że Paper Cult zrobiło wszystko co w ich mocy, by uczynić swoją grę różnorodną. Przygotowane przez nich wyzwania nie są monotonne, a gracz ciągle zmuszony jest do szukania nowych rozwiązań. Równie wymagający jest każdy z trzech bossów, których pokonanie jest satysfakcjonujące. Jeśli Bloodroots przypadnie wam do gustu, to wasza przygoda z grą nie skończy się jednie na ukończeniu kampanii. Do każdej z misji możecie wrócić w dowolnym momencie, po to by wykręcić jeszcze lepszy wynik i wspiąć się wyżej w tablicy liderów.

Bloodroots Screen6

Od strony technicznej

Mając do czynienia z taką grą jak Bloodroots, najważniejszym aspektem technicznym będzie płynność. Paper Cult wyszło z tego obronną ręką, ewentualne spadki płynności przytrafiają się niezwykle rzadko i nie rzutują na rozgrywkę. Autorom udało się też wystrzec poważniejszych błędów, a nieliczne, drobne bugi nie niosą katastrofalnych skutków. Trzeba przyznać, że wizualnie Bloodroots może się podobać. Ciekawa kreska przykuwa oko i czyni grę klimatyczną. Komiksowe przerywniki filmowe ogląda się z przyjemnością. Za egzekucję ostatniego przeciwnika z danej lokacji zostaniemy nagrodzeni animacją, inną w zależności od broni jakiej użyjemy, by zgładzić nieszczęśnika. Czas potrzebny na ukończenie  Bloodroots będzie w znacznej mierze uzależniony od naszych umiejętności. Nie ma jednak obaw co do tego, że gra nie nasyci waszego apetytu, prędzej wyrwiecie wszystkie włosy z głowy.

Bloodroots Screen7

Czy warto zagrać w Bloodroots?

Bloodroots to interesująca produkcja, stworzona z myślą o dynamicznej i wymagającej rozgrywce. Decydując się na jej kupno, musicie mieć jednak świadomość tego, na co się piszecie. Tytuł potrafi dać w kość, a osoby z tendencją do ciskania kontrolerami powinny zastanowić się nad kupnem dwa razy.  W związku z mankamentami, o których wspominałem powyżej , niełatwo było mi polubić tę grę. W trakcie rozgrywki niejednokrotnie posyłałem w jej kierunku najróżniejszej maści bluzgi, ale muszę przyznać, że koniec końców bawiłem się dobrze. Nawet jeśli było w tym coś z masochizmu.

Plusy
  • Dynamika i efektowność
  • Ciekawy pomysł na arsenał
  • Wciąga
  • Wymagająca...
Minusy
  • ...chociaż nie zawsze traktuje nas uczciwie
  • Może frustrować
8
Ocenił Jakub Smolak
Nintendo Switch

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Nintendo Switch

Recenzje gier OpenCritic