Recenzja Orb Gaming Retro Console

Orb Retro Console
Orb Retro Console (2)

Kiedy na początku lat 90-tych ubiegłego wieku na Zachodzie królowały już platformy 16-bitowe, w Polsce młodzi gracze dopiero rozpoczynali swoją inicjację na bazarowych klonach Atari 2600, domowych komputerach Commodore 64, a nieco później na Pegasusie. Ta ostatnia platforma to był towar luksusowy i niewielu wówczas wiedziało, że jest to tak naprawdę nieźle wykonana tajwańska podróbka konsoli Nintendo. Pierwszy Pegasus był klonem japońskiej wersji NESa, czyli Nintendo Family Computer nazywanego potocznie Famicomem. Platforma ta zdecydowanie różniła się od zachodniego Nintendo Entertainment System, dlatego też łatwiej jej było ukształtować własną tożsamość i stać się w kraju nad Wisłą konsolą kultową.

Po niemal 30 latach od debiutu najlepiej sprzedającej się w Polsce konsoli w historii, 8 i 16 bitowe platformy wciąż cieszą się wielką popularnością. Główna w tym zasługa takich firm jak Nintendo, Sega lub Atari, które samodzielnie lub odprzedając licencje firmom zewnętrznym, wypuszczają zminiaturyzowane wersje swoich kultowych produktów z lat 70, 80 i 90-tych ubiegłego wieku. Na fali popularności nowych edycji retro konsol starają się też wypłynąć producenci nielicencjonowanych produktów. Jednym z nich jest brytyjska firma Thambs Up, która produkuje stacjonarne i przenośne retro konsole sygnowane marką Orb.

Właśnie tego producenta sprzęt trafił do nas na warsztat. Platforma o nazwie Orb Gaming Retro Console oferuje 401 gier i jest łudząco podobna do Pega…tfu, Famicomu.

Orb Retro Console

Brytyjski Famicom z chińskim rodowodem

Zarówno bryła, kolorystyka, jak i wielkość sprzętu sprawiają, że nie sposób nie zauważyć podobieństwa do kultowej konsoli z 1983 roku. Rozmieszczenie przycisków oraz ulokowanie dwóch padów na bocznych półeczkach również zostało żywcem wzięte z platformy Nintendo. Twórcy konsoli zdecydowali się nawet na kontrowersyjny zabieg i skopiowali najbardziej niepraktyczny element japońskiej konsoli, czyli pady zamontowane na stałe z tyłu urządzenia  na przewodzie o długości 1,5 m. Nie wiem czy Brytyjczycy chcieli oddać w ten sposób hołd Famicomowi swoim nielicencjonowanym klonem, czy też bardziej kierowali się względami ekonomicznymi. Co ciekawe, natrafiłem w sieci na zdjęcia tejże konsoli z padami podpinanymi pod złącza 9-pinowe ulokowane z przodu urządzania, ale nie udało mi się dotrzeć do informacji, która wersja jest nowsza.

Zaskakujące jest to, że z jednej strony zdecydowano się skopiować tak bezsensowne rozwiązanie, a pominięto kilka praktycznych szczegółów. Brakuje suwaka na środku konsoli, stosowanego do bezpiecznego wyciągania kartridża. Pady również delikatnie się różnią – przewód wychodzi z góry a nie z boku, mają dwa dodatkowe przyciski akcji i oba kontrolery są identyczne, co nie miało miejsca w Nintendo Family Computer, gdzie jeden posiadał wbudowany mikrofon i suwak głośności, a drugi przyciski Select i Start.

Ogólnie konstrukcja prezentuje się  przyzwoicie, choć oczywiście nie jest ona wykonana z wysokiej jakości materiałów, to jednak do spasowania poszczególnych elementów nie można się przyczepić. Najbardziej taniością odrzucają kontrolery.  Są one tak lekkie, że sprawiają wrażenie wykonanych z tektury. Oczywiście nie są i o dziwo plastik nie ugina się łatwo pod naciskiem, co należy zapisać na plus. Złota grafika na wierzchu kontrolerów wykonana jest estetycznie i co warto podkreślić, nie jest to naklejka. Gorzej prezentują się za to przyciski – są twarde, matowe i luźno osadzone, ale podczas testowania nie sprawiały problemu.

Konsolę podłączamy do telewizora za pomocą znajdującego się w komplecie kabla AV 3,5 Jack-3xRCA o długości 1,5 m oraz do sieci za pomocą dołączonego do zestawu zasilacza. Szkoda, że producent nie zdecydował się na zastosowanie interfejsu HDMI, który w licencjonowanych retro konsolach jest już standardem. Zastosowanie wejścia analogowego AV sprawia, że obraz na panoramicznej matrycy jest rozciągnięty i i nieco poszarpany.

Kapitan Klon i 401 piratów

Na zgrabnym i estetycznym pudełku producenci nie zawarli najmniejszej informacji na temat gier dostępnych w Orb Retro Console. Wiemy jedynie, że jest ich 401, no i że są to tytuły retro. Co ważne, żadna z tych informacji nie okazała się kłamstwem. Rzeczywiście na dołączonym do konsoli kartridżu jest 401 działających gier, a wśród nich zdecydowana większość to mniej lub bardziej popularne tytuły z NESa. I to nie żadne reskiny, tylko oryginalne gry z wyświetlanymi na początku informacjami o prawach autorskich należących do takich firm jak Konami, Nintendo, Capcom, Namco, Tecmo, Natsume, SNK oraz nieistniejących już deweloperów jak Data East, Varie czy LucasArts.

Orb Retro Console (4)

Na bogatej liście gier nie znajdziemy najbardziej kultowych tytułów jak Super Mario Bros, The Legend of Zelda, Donkey Kong, Castlevania, Metroid, czy Contra. Sprawia to, że konsola jako upominek mający rozbudzić nostalgię, sprawdzi się dość przeciętnie. Owszem, otrzymujemy dostęp do gier z NESa, ale jednak z pośród ponad czterystu gier, ze świecą szukać takich, w które rzeczywiście zagrywaliśmy się trzydzieści lat temu.

Mimo wszystko na kartridżu jest sporo naprawdę udanych tytułów, w końcu nie mamy do czynienia z grami typu homebrew, ale pełnoprawnymi produkcjami od dużych deweloperów. Miłośnicy 8-bitowców, nawet jeśli nie znali wcześniej (choć powinni) takich tytułów jak Kage, Final Mission, Banana Prince, Ninja Cat, 1942, Prisoners of War czy F-1 Hero 2, powinni je docenić i świetnie się w nich odnaleźć.

Największym problemem Orb Retro Console nie jest zestaw gier, ale jakość ich wyświetlania. Przy ogrywaniu wielu produkcji doświadczamy problemów z prawidłowym wczytywaniem się tekstur, czasami zdarza się, że na nowej planszy w lewym rogu ekranu miga jeszcze fragment otoczenia z poprzedniej lokacji. Problemy występują dość często z różnym natężeniem, ale ich skala nie jest na tyle duża, by uczynić którąś z produkcji niegrywalną. Ciężko stwierdzić w czym tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy, być może jest to wina słabych podzespołów konsoli, kopii gier, czy też słabej jakości nośnika. Chiński rodowód kartridża zdradza bowiem nie tylko licha obudowa, ale także brak staranności w wykonaniu prostego menu, które na dzień dobry wita nas literówką – „401 in 1 Real GAEMS”.

Orb Retro Console (3)

Na sam koniec dość ciekawa rzecz, otóż konsola Orb obsługuje oryginalne nośniki Famicomu, które zdecydowanie różniły się od kartridżów dostępnego w Europie NESa. Sprawi to, że dla posiadaczy gier na japońską wersję konsoli, zakup brytyjskiego kolonu, może być nieco bardziej sensowny.

Czy warto kupić Orb Retro Console?

Myślę, że wielu graczy po 30 roku życia, ucieszyłoby się z takiego upominku. Orb Games to całkiem nieźle wykonany klon japońskiej konsoli Nintendo, któremu jednak daleko do legendarnego Pegasusa czy też obecnych licencjonowanym miniaturek. Choć na imponującej liście gier brakuje ikonicznych tytułów, to jednak trafiło na nią wiele dobrych produkcji z NESa, które zapewnią masę zabawy niewybrednym graczom. I to zarówno tym starszym, jak i młodszym.

Konsolę do testów dostarczył sklep Toys4Boys

Plusy
Minusy
Ocenił Kamil Kościelniak