Stoję z trzema wrogami w jadącej windzie. Nie wiem czemu, nie wiem dlaczego w ogóle nie posiadam przy sobie żadnej broni, a oni akurat tak. W sumie i tak mam nad nimi przewagę, bo to ja kontroluję czas. Uderzam pierwszego, odbieram mu broń, strzelam w drugiego, a w trzeciego rzucam pistoletem – udało się – jest oszołomiony. Kolejnego gnata chwytam i po chwili wszyscy w windzie giną. Słyszę dzwonek, drzwi się otwierają, a tu kolejna banda na mnie czeka. Spokojnie…mamy czas.
W skrócie przedstawiłem Wam grę SUPERHOT. Pewnie znacie, bo w 2013 roku zrobiło się o niej strasznie głośno za sprawą stworzonego prototypu (zagraj tutaj). SUPERHOT wyróżnia to, że czas płynie tylko wtedy, gdy my się poruszamy. Ten prosty, aczkolwiek świeży patent w końcu doczekał się pełnoprawnego obudowania. Właśnie teraz, kilkanaście miesięcy po opublikowaniu prototypu – dzieło studia Blue Brick ukazuje się dla wszystkich graczy. Czas na ocenę.
Gra wita się z nami klimatycznym menu stylizowanym na system DOS. W nim odpalamy plik superhot.exe jako główną kampanię, ale są też różne foldery i aplikacje o których jeszcze wspomnę. Kampanię stanowi zlepek około dwudziestu pięciu misji połączony pewną fabułą. W zasadzie mogłoby jej nie być, ale autorzy postanowili gracza trochę rozśmieszyć, a czasem i po prostu zaskoczyć. Dzięki temu kolejne misje nie są ze sobą ściśle powiązane jak zwykle to bywa w tego typu shooterach. Trafiamy do jakiejś lokacji jak np. winda wspomniana na samym początku, wybijamy przeciwników i kolejny poziom rozgrywa się już zupełnie gdzie indziej. Misje w SUPERHOT trwają parę minut, chociaż niektóre nawet i kilkadziesiąt sekund. Wszystko zależy od tego czy nie nadziejemy się na kule wypruwane przez kryształowych, czerwonych żołnierzy. Dlatego główny wątek fabularny – intensywny i wymagający, ukończyłem w nieco ponad dwie godziny.
Ważne jest to, że w SUPERHOT gra się świetnie. Ten patent od początku wciąga na całego. Warto też przyznać, że autorzy znacznie usprawnili swój wcześniejszy prototyp. Przede wszystkim, mamy do dyspozycji trochę większy arsenał. Nasza postać nie boi się walnąć z piąchy, rzucić w wroga kieliszkiem, czy jakimś neseserem, a potem doprawić to kataną czy kijem bejsbolowym. Nic tak jednak nie cieszy jak karabin szturmowy czy śmiercionośny shotgun – wiązka paru kul puszczona z paru metrów oznacza praktycznie pewną śmierć. To co sprawia, że SUPERHOT tak bawi to ta lekkość i płynność w ruchach. Widać to na gameplayu, który wrzuciliśmy na YouTube. Co robić gdy skończyły się naboje w pistolecie? Rzucam nim we wroga, on obrywa i jego gnat „wisi” w powietrzu. Ruszam do niego, zabieram i pakuje w niego grad ołowiu. Majstersztyk. Widowiskowo to wygląda, ale nie zawsze taka zabawa się opłaca. Zwykle jednak musimy się poważnie zastanowić, czyli po prostu nie ruszać myszką i ocenić sytuację, a przynajmniej to, co widzimy przed sobą.
Taka konwencja potrafi bawić przez długi czas, ale co zatem zostaje nam po skończeniu kampanii? Autorzy z Blue Brick postanowili uraczyć nas trybami challenge i endless. Pierwszy skupia się na misjach z historii, ale w różnych wariacjach. Do wyboru jest ich z kilkanaście, w których możemy np. walczyć tylko kataną lub pięściami albo zwiększyć sobie poziom trudności (szybsze kule czy też tylko jeden nabój w magazynku). Nic również nie stoi na przeszkodzie grać tylko do jednej śmierci, która spowoduje zaczęcie gry od nowa. Jednak mi najbardziej utkwił w pamięci tryb zmieniający całą oprawę i mechanikę SUPERHOTa na tę koncepcyjną z prototypu (screen pod tym akapitem). Takie smaczki bardzo mi się podobają i po części rekompensują króciutką kampanię.
Endless to tryb o tyle ciekawy, że zmusza do rywalizacji. Otóż zawiera on różne mapki na których należy zabić jak najwięcej przeciwników w 20 sekund albo 60 sekund, ale zegarowych, nie zważając na zatrzymywanie czasu. Nie przykuł mojej uwagi na długo, ale nie uważam żeby był słaby. Za to w tym trybie najczęściej używałem kolejnej sztuczki danej nam od Blue Brick. Był to tzw. hotswitch, który pojawia się też gdzieś w połowie kampanii. Jest to prosty trick, odnawiany co pewien czas, dzięki któremu możemy namierzyć przeciwnika i przejąć nad nim kontrolę. Nasze wcześniejsze wcielenie znika, co powoduje, że hotswitch jest całkiem użytecznym narzędziem i wyciąga nas z opresji w beznadziejnych sytuacjach. Pamiętać należy jednak o tym, żeby przed jego użyciem nie strzelać do nowego „ja”.
Sami pewnie przyznacie, że SUPERHOT ma również wiele walorów artystycznych. Dźwięków jest niewiele, za to grafika jest naprawdę przyjemna. Warstwy technicznej się nie czepiam, bo nie o to autorom chodziło. Stylem przypomina trochę Mirror’s Edge czy Q.U.B.E, gdzie najważniejsze były kolory i ich znaczenie. Czerwony to wróg, jak i tor lotu pocisków, czarny natomiast to wszystkie bronie i przedmioty, które wykorzystujemy w walce. Gdy dodamy dookoła nas biel to dostajemy świetną kompozycję, przejrzystą i miłą dla oka.
SUPERHOT ma kosztować kilkanaście euro, ale nie ukrywam, że jest to zakup rozsądny. Nie na lata, ale na parę dobrych tygodni. Myślę, że to tylko początek, a studio Blue Brick nie opuści tak szybko tego projektu. Gracze otrzymują świetną grę akcji, która wciąga od pierwszych minut. Ja ze swojej strony polecam i na pewno jeszcze nie raz i nie dwa – odpalę ponownie SUPERHOT.