GRIP: Combat Racing to kolejna na rynku pozycja dla fanów arcadowych wyścigów. Podczas jej tworzenia twórcy inspirowali się wydanym w 1999 roku RollCage. I faktycznie się to udało. Oba tytuły wyglądają bliźniaczo podobnie oraz opierają się na tych samych założeniach. Szybkość, nieprzewidywalność, szalona rywalizacja i łamanie praw fizyki – to w dużym skrócie je charakteryzuje. Studio Caged Element Inc. od lutego 2016 roku szlifowało grę w ramach steamowego Early Access. Produkcja zadebiutowała także na PlayStation 4, Xbox One i Switch, a my bliżej przyjrzymy się, jak sprawdza się właśnie na sprzęcie Nintendo.
Spróbuj zamknąć licznik
W GRIP: Combat Racing gracz zasiada za kierownicą futurystycznych pojazdów potrafiących osiągać niebotyczne prędkości. Nasze wehikuły potrafią jednak znacznie więcej. Na podorędziu znajdziemy komplet narzędzi, które pomogą nam w osiągnięciu celu. Oprócz klasycznego turbo oraz tarczy, mamy cały arsenał, którego celem staną się konkurencyjni kierowcy. Rakiety oraz działka jeszcze bardziej podkręcą tempo rozgrywki. W związku z tym, że dynamika gameplayu stoi na wysokim poziomie, to miejscami ciężko nad nim zapanować. Łatwo stracić kontrolę nad tym, co dzieje się na ekranie, co rzecz jasna często skutkuje spadkiem na ostatnią lokatę. Swoje trzy grosze do tego stanu rzeczy z pewnością dokładają: nie do końca precyzyjna praca kamery oraz nieprzewidywalna fizyka kolizji.
Błędnik szaleje
Kolejną z unikalnych możliwości naszych pojazdów jest zdolność do łamania praw grawitacji. Dzięki ich niezwykłej przyczepności, wszystko co płaskie staje się jednocześnie torem jazdy. I nie ma tutaj znaczenia czy są to ściany czy sklepienie. Często przyjdzie ścigać się nam w tunelach, gdzie mamy do dyspozycji pełne 360 stopni. Trasy zostały zaprojektowane w taki sposób, by poprzez rozmieszczenie pick-upów czy dopalaczy wymusić na graczu korzystanie z tej umiejętności. Ma to swoje wady i zalety. Z jednej strony łatwiej zapanować nam nad pojazdem przy osiągach w okolicach 1000km/h, z drugiej jednak, źle wpływa na wspomnianą fizykę kolizji, czyniąc ją tym samym irytująco nieprzewidywalną. Jak wszyscy dobrze nie wiemy, nie ma nic gorszego niż prowadzenie w wyścigu przez kilka okrążeń po to, by na chwilę przed metą zostać wyrzuconym w powietrze przez nieznaną siłę. Gra została jednak zaprojektowana w taki sposób, że dość łatwo wybacza błędy. Dlatego nawet będąc w końcówce peletonu mamy duże szanse, by zakończyć rywalizację w czołówce.
Need for Speed
Oprócz podstawowego trybu rozgrywki, którego celem jest jak najszybsze przekroczenie linii mety w GRIP: Combat Racing mamy kilka innych atrakcji. W przełamaniu rutyny klasycznego trybu pomogą nam, między innymi dobrze znany tryb eliminacji, próby czasowe i specjalne wyścigi skupiające się wyłącznie na jeździe z jak najwyższą szybkością. Dla ceniących sobie bardziej bezpośrednią rywalizację, błotnik w błotnik, twórcy przewidzieli kilka trybów, w których pierwsze skrzypce odgrywa uprzykrzanie życia rywalom. I chociaż starcia na arenie wydają się być obiecujące, to w praktyce były dla mnie najnudniejszym trybem. Za ten stan rzeczy obwiniam, dość skromny jak na potrzeby takich walk, arsenał oraz niezbyt wysoki poziom trudności. Ponadto w ramach starć na arenie będziemy mogli bawić się w odpowiednik capture the flag czy time bomb, polegający na przekazywaniu sobie zabójczej niespodzianki. Ostatnim z dostępnych formatów zabawy jest carkour. Ten tryb ma za zadanie zweryfikować nasze umiejętności kontroli pojazdu. Na specjalnie przygotowanych planszach będziemy poddani zręcznościowym, wymagającym próbom.
LVL UP!
Oczywiście nie cała zawartość gry dostępna jest od ręki. Na odblokowanie kolejnych pojazdów, elementów kosmetycznych, a nawet trybów rozgrywki musimy zapracować postępami w dość wymagającej kampanii oraz podwyższeniem swojego lvlu. Na lubiących grzebać przy swoich maszynach nie czeka zbyt wiele niespodzianek. Każdy z 15 dostępnych pojazdów jest odgórnie opatrzony pięcioma statystykami i nie mamy możliwości ich modyfikowania. Jeśli chodzi o zmiany wizualne, to też jest dość skromnie. Oprócz zmian farby, możemy wybrać kształt kół oraz naklejkę. Jako, że akcje dostępne w garażu nie są ani potrzebne, ani nazbyt wygodne to nie widzę specjalnego powodu, by się w to zbytnio zagłębiać.
Ready Steady Go!
Jak mogliście zauważyć, w GRIP: Combat Racing gracze mają, co robić. Oczywiście pod warunkiem, że taka forma wyścigów przypadnie nam do gustu. Wyzwania, które niesie ze sobą kampania, to często powtarzanie podobnych wyścigów w różnych konfiguracjach. Całość wydaje się niepotrzebnie wydłużona. Nie widzę racji bytu dla pochłaniającej tak wiele czasu kampanii, jeśli praktycznie to samo możemy otrzymać w trybie single player. Do tego dochodzi możliwość zabawy na podzielonym ekranie do czterech graczy. Jeśli nie mamy na podorędziu znajomych, możemy spróbować swoich sił w starciach on-line, gdzie w szranki stanąć może aż 10 graczy. Brzmi świetnie, jednak w moim przypadku spełzło wyłącznie na chęciach. Pomimo kilku prób nie udało mi znaleźć chętnych do wspólnego ścigania. Może być to kwestia mojej lokalizacji, więc nie jestem w stanie tego potwierdzić stuprocentowo. Jeśli więc któryś z czytelników ma inne doświadczenia co do rozgrywek multi, będę wdzięczny za pozostawienie informacji w komentarzu. Obecnie nie ma wsparcia dla cross-playów, co znacznie mogłoby poprawić ten stan rzeczy.
Ze Switchem w dłoniach
GRIP: Combat Racing w handheldowym wydaniu wypada lepiej niż poprawnie. Pęd odczuwalny jest w przyjemny sposób, a gra działa wystarczająco płynnie. Gdy na ekranie dzieje się więcej, zdarzają się spadki klatek czy szarpnięcia, ale nie wpływa to w drastyczny sposób na samą rozgrywkę. Wizualnie wypada umiarkowanie. Tekstury wydają się być nieco poszarpane, a całości brakuje gładkości. Na ekranie konsoli obiekty sprawiają wrażenie lekko rozmazanych. Oprawa dźwiękowa jest dość typowa dla tego typu produkcji i stanowi dobre tło. Odgłosy takie jak ryk silników czy wybuchy są zwyczajnie przyjemne.
GRIP: Combat Racing – podsumowanie
GRIP: Combat Racing wydaje się być dobrym wyborem dla osób szukających kolejnych arcadowych wyścigów na swoją konsolę. Gra w przyjemny sposób weryfikuje nasze zdolności zręcznościowe, dzięki czemu potrafi wciągnąć. Oczywiście chciałoby się więcej tras czy pojazdów, ale w obecnej formie zawartość jest zupełnie wystarczająca. Twórcy obiecują wspieranie swojej produkcji w przyszłości. Kilka elementów może sprawiać wrażenie dodanych na siłę, ale nie ma wśród nich niczego, co dosadnie dałoby nam w kość. Rozgrywając pojedyncze wyścigi, możemy spokojnie zmodyfikować rozgrywkę według własnych potrzeb. Całościowo gra studia Caged Element Inc. prezentuje się lepiej niż przyzwoicie. Jeśli szukacie wyścigów, w których pierwsze skrzypce odgrywa zawrotna prędkość, warto zainteresować się tym tytułem.