Targi Poznań Game Arena na Międzynarodowych Targach Poznańskich są świetnym miejscem, aby zapoznać się z nowinkami technicznymi, grami oraz spotkać wiele ciekawych osób z branży – deweloperów, twórców, grafików, programistów i oczywiście cosplayerów. Jak takie targi wyglądają z punktu widzenia debiutującego cosplayera? Miałam okazję przekonać się na własnej skórze.
Pozornie najtrudniejszy powinien być VIP Day, podczas którego pokazujemy się w kostiumie po raz pierwszy. Jednak najbardziej wykańcza sobota, a później swoje dokłada do tego niedziela. Malowanie się i wkładanie kostiumu to nie problem. Dopiero później natrafiamy trudności, kiedy makijaż i kreację trzeba poprawiać. W przypadku wymagającego make upu doprowadzenie go do porządku zajmuje nawet pół godziny, kiedy trzeba czekać, aż zaschną warstwy. Powoduje to, iż jesteśmy wyłączeni z uczestnictwa w targach jakieś 4 razy po 30 minut, co daje w sumie dwie stracone godziny. Często też zdarza się, że cosplayerzy udają się do saloniku cosplay, aby odpocząć od zgiełku i fanów, którzy na potęgę chcą robić sobie z nimi zdjęcia. Na interakcjach z ludźmi rozwija się kariera osoby się tym trudniącej, ale nawet growe i bajkowe postaci kiedyś muszą odpoczywać. Często w saloniku spędza się czas na zaczerpnięciu oddechu, wypiciu jakiegoś płynu i rozładowywaniu atmosfery poprzez rozmowy i żarty. Jednak rzadko kiedy można zobaczyć osoby jedzące. Zwykle nie ma na to czasu, a kontakt z ludźmi zapewnia tak wysoką adrenalinę, że o głodzie się nie myśli. Jeśli wiemy, że są osoby, które czekają na zdjęcie z nami zapominamy również o bólu kręgosłupa i stóp oraz wszechobecnym zmęczeniu, które powala na twarz.
Czasami również nie możemy zrobić tego, na co mamy ochotę. Dlaczego? Jesteśmy wzywani na zdjęcia, więc odpada przyglądanie się występom innych cosplayerów czy ograniu gier, na które mamy ochotę. Zwykle błądzi się po targach tak, aby zobaczyło nas jak najwięcej osób. Do fotografów i fanów dochodzą także kamerzyści, a przed kamerą już nie jest tak łatwo – odtworzenie ruchów postaci potrafi speszyć, kiedy ma się z tym do czynienia po raz pierwszy. Odmawianie zdjęć i filmowania? Ale po co? Jesteśmy tam po to, nawet jeśli to męczące, żmudne i nie dające żyć, to jednak daje sporo satysfakcji. Odgrywamy postaci nie tylko dla siebie. Robimy to także dla ludzi, którzy szukają swoich idoli i chętnie utrwalają te chwile i wspomnienia za pomocą aparatów i telefonów komórkowych.
Jedną z lepszych form promowania się jest konkurs cosplay, w którym może zobaczyć nas wiele osób. W tym roku był transmitowany za pomocą Twitch.tv, co umożliwiło również zaprezentowanie się ludziom, którzy nie chcieli lub nie mogli pojawić się na PGA. Liczy się wykonanie kostiumu, wcielenie w postać, pomysł na zaprezentowanie jej i podkład dźwiękowy. Brzmi to skomplikowanie, jednak jeśli człowiek czuje się dobrze z samym sobą, zna postać i ją uwielbia oraz choć trochę włoży wysiłku w przygotowania, konkurs stanowi świetną zabawę. Jeśli jednak chcemy go wygrać, musimy włożyć wiele pracy chociażby w sam kostium, który nie zawsze jest łatwo zrobić. Wymaga to umiejętności, przyjrzenia się postaci oraz szczerych chęci. Nie jest to zabawa dla ludzi ze słomianym zapałem – nie można się zrażać przy pierwszym problemie związanym z szyciem, malowaniem czy wykonywaniem czegoś z papier mache lub żywicy.
W przypadku wcielania się w postaci z gier, które nie są ogólnie znane, jak np. League of Legends, naprawdę ciężko znaleźć osoby, które rozpoznają daną postać. Jeszcze ciężej znaleźć takie, które potrafią ją połączyć z grą i znają jej historię. Większość osób podchodzi i robi zdjęcia, bo kostiumy są dobrze skonstruowane lub podobają im się cosplayerki. Zwykle nie jest to uciążliwe, ponieważ wszyscy razem się dobrze bawimy. Czasami jednak zdarzają się nieprzyjemne teksty pod naszym adresem, co wybija z rytmu, ale nie należy się tym przejmować, zwłaszcza jeśli zdajemy sobie sprawę, iż kostium wygląda dobrze i włożyliśmy w niego wiele pracy. Nierzadko zdarza się, iż ubrania są niewygodne lub za dużo, bądź za mało odkrywające. Powoduje to, że mamy częstsze przerwy, aby się ogrzać lub ochłodzić, a czasami coś poprawić. Nie zawsze jest to łatwe i należy prosić osoby trzecie. Bardzo częstym zjawiskiem wśród cosplayerów jest pożyczanie sobie rzeczy – nici, kosmetyków oraz wszechobecna pomoc. Każdy pomaga każdemu i każdy każdego rozumie. Można znaleźć tam wielu znajomych, z którymi kontakt będziemy utrzymywać także po targach.
Oczywiście nawet cosplayerzy nie są wolni od zachłystywania się sobą wzajemnie. Często zdarza się, że my również widujemy swoich idoli lub postacie, które chcieliśmy zobaczyć, z którymi chcieliśmy wystąpić. W tym roku takimi okazali się dla mnie chłopaki z PayDay oraz Handsome Jack, z którym stworzyliśmy zgraną parę z Borderlands. Cały weekend był czymś niezapomnianym. Nie dlatego, że byłam przebrana, ale dlatego że poznałam ciekawe osoby interesujące się dokładnie tym samym, co ja. Jest to naprawdę pokrzepiające. A za rok? Za rok oczywiście powtórka, ale już z wcieleniem się w inną postać.