Już za miesiąc na rynku ukaże się kolejna niezwykle interesująca gra RPG, jaką jest Ash of Gods: Redemption. Wiem, wiem… zapewne o niej jeszcze nie słyszeliście. To pewien błąd z waszej strony, bo na dzieło studia AurumDust zdecydowanie warto czekać. I jako że miałem okazję zapoznać się z przedpremierowym demem tej produkcji, to postaram się ku uciesze fanów RPGów, ten błąd dla was naprawić. A zacznę od dosyć prostego pytania. Kojarzycie serię The Banner Saga?
Jeżeli tak, i jeśli na dodatek podobał wam się tytuł od studia Stoic, możecie porzucić dalsze czytanie tego artykułu. Ash of Gods czerpie bowiem z tej serii wiele inspiracji. Wróć… TO JEST THE BANNER SAGA. Specjalnie podkreśliłem zdanie dużymi literami, bo autentycznie podczas grania w grę od studia AurumDust czułem się tak, jakbym przechodził kolejną część Sagi Sztandarów. Tyle, że umiejscowionej w innych realiach. Mogłem spodziewać się tego już po zobaczeniu pierwszych screenów, ale nawet wtedy nie sądziłem, że podobieństwa obu tych tytułów będą aż tak wielkie.
Nie chcę się nad tym za bardzo rozwodzić, bo jeszcze zabraknie mi materiału na pełnoprawną recenzję. Powtórzę jednak to, że osoby zapoznane z The Banner Sagą bez problemu odnajdą się w Ash of Gods. Trzon rozgrywki wygląda w obu tych grach bliźniaczo podobnie. Popioły Bogów to połączenie mocno fabularyzowanej produkcji z taktycznym RPGiem. W tytule od Stoic dochodził do tego element zarządzania karawaną. W Ash of Gods prawdopodobnie również będzie coś podobnego, ale demo zbyt wiele nie zdradza w tej kwestii, bo podczas jego trwania odbyłem dosłownie jedną podróż po mapie świata.
Wersja preview zdecydowanie skupiała się bardziej na innych elementach. Było tutaj sporo ekspozycji fabularnej. Choć świat Ash of Gods jak fantastyką mocno inspirowaną średniowieczem, to ma bardzo odmienny klimat od innych dzieł fantasy. Z racji, iż autorzy pochodzą z Rosji, da się odczuć trochę tego specyficznego, wschodniego stylu. Z jednej strony to dobrze, bo opowieść jest unikalna, a z drugiej ma ona niestety dosyć wysoki próg wejścia. Z początku trudno jest się połapać, o co właściwie w tym wszystkim chodzi.
Mimo wszystko historia jakoś się toczy i stajemy do wyboru pierwszych linii dialogowych. Co tu dużo mówić? Dialogi… no, jak dialogi. Widzieliśmy podobne w setkach RPGów. Wartym uwagi jest fakt, że autorzy nieco ułatwiają zabawę i zaznaczają w okienku wyborów, które decyzje zaowocują w przyszłości wpływem na dalszy rozwój fabuły. A tutaj musicie wiedzieć, że niektóre postawy gracza będą miały na nią kolosalny wpływ. Niestety z wiadomych przyczyn nie mogłem tego dogłębnie sprawdzić i element ten będzie stał pod znakiem zapytania aż do dnia premiery.
I skoro jesteśmy przy samej historii, to warto zaznaczyć, że osoby podchodzące do Ash of Gods dla tego elementu, będą mogły grać w tak zwanym trybie fabularnym, gdzie walki odgrywać będzie za nich komputer. Będę z wami szczery, ale to właśnie potyczki były dla mnie najgorszym elementem The Banner Saga i jakoś nigdy nie mogłem się do nich przekonać. Na szczęście w tytule od AurumDust są one według mnie zrobione nieco lepiej. Choć to ponownie identyczny wręcz element, ale jednak malutkie mechaniki dodane przez autorów Ash of Gods sprawiają, że walczyło mi się przyjemniej.
Daje mi to nadzieję, że ja i walka jakoś się ze sobą polubimy podczas ogrywania pełnej wersji w marcu. Swoją drogą będzie to ciekawe doświadczenie, bo w niespełna cztery miesiące po Ash of Gods, planowo na rynku ma ukazać się The Banner Saga 3. Wtedy będę mógł ostatecznie ocenić, która produkcja poradziła sobie lepiej. Na razie tytuły te idą ze sobą łeb w łeb. Chociaż oczywiście pamiętamy, który z nich był pierwowzorem… W Popiołach Bogów nawet takie drobnostki, jak panel zarządzania drużyną, wyglądają do złudzenia podobnie!
Powtarzam to cały czas, ale uwierzcie mi, że nie da się inaczej. Spójrzcie tylko na screeny i porównajcie sobie styl graficzny obu tych produkcji. Prawda, wygląda to bardzo ładnie, ale podczas grania ciągle towarzyszy wrażenie, że gdzieś już się to kiedyś widziało. Występują oczywiście drobne różnice, ale nie zmieniają one ogólnego odczucia.
Przynajmniej muzyka różni się od tej z The Banner Saga. Co jest w sumie zrozumiałe z racji realiów, w których umiejscowiono akcję gry. I trzeba tutaj wspomnieć o jednym fakcie, bo produkcja ta ma w sobie nawet polski pierwiastek. Za ścieżkę dźwiękową do Ash of Gods odpowiadają między innymi Adam Skorupa, Krzysztof Wierzynkiewicz i Michał Cielecki. Soundtrack zapowiada się na mocną stroną tego tytułu. Ba, miałem nawet takie wrażenie, że momentami czuć tutaj nutkę pierwszego Wiedźmina.
I myślę, że pora powoli kończyć. Demo nie należało do zbyt długich, bo czymże jest godzina dla gry RPG? Twórcy mają jeszcze miesiąc i o ile główny trzon rozgrywki wydawał się dopracowany, to wciąż do naprawy pozostaje sporo drobnostek. Chociażby to, że nie wszystko jest okej z tłumaczeniami. Początkowo grałem w języku polskim, ale sporo treści było tylko po rosyjsku. Z tego też powodu na czas ogrywania dema przestawiłem grę na angielski. Niestety nawet i tutaj sporo rzeczy pozostawało w oryginale. Jestem jednak pewien, że na premierę coś takiego nie będzie miało już miejsca i ujrzymy doszlifowany pod tym względem produkt.
Powtórzę podkreślone zdanie z początku tekstu. To jest The Banner Saga. Pisałem to już wielokrotnie i powoli zaczynam wpadać w trans. Nic to! Choć gra kroczy po cienkiej linii plagiatu, to warto zaczekać do marca, bo szykuje się kawał dobrego RPGa. Po ukończeniu tego dema mam jeszcze większe oczekiwania wobec Ash of Gods. Mam jednak równocześnie nadzieję, że twórcy sobie z nimi poradzą i za jakiś czas przy pełnoprawnej recenzji ujrzymy ich tytuł z wysoką notą. Do tego jednak momentu uzbrójmy się w cierpliwość i zaczekajmy do marcowej premiery.