Jeśli czytacie nasze recenzje regularnie to z pewnością zauważyliście, że często recenzujemy produkcje od 10tons. Zwykłe top-down shootery, które są do siebie podobne, mające jakiś jeden ficzer, wyróżniający je od innych. W grach od 10tons mamy do czynienia z krzywą wznoszącą – ostatnio to Kuba miał przyjemność ogrywać JYDGE wystawiając produkcji mocną ósemkę. Tym razem pod lupę bierzemy Tesla vs Lovecraft, które pojawiło się dwa tygodnie temu na Steamie (konsolowe wersje ukażą się później).
Totalna destrukcja
Naszym bohaterem jest wybitny wynalazca Nikola Tesla. Nie pierwszy raz sięga się w grach po jego nazwisko. Chociażby w Falloucie, czy Return to Castle Wolfenstein można było użyć Tesla Cannon lub Tesla Gun. Ale żeby samym Teslą sterować? Tytuł gry zdradza wszystko. Okazuje się, że laboratorium geniusza zostało zniszczone przez H.P. Lovecrafta, mającego do Tesli pretensje i oskarża go, że stawia świat w niebezpieczeństwie. Tesla musi korzystać ze swoich gadżetów i broni, by przeciwstawić się Lovecraftowi. To oczywiście tylko na szybko stworzona historia, która ma w jakiś sposób podkreślić setting. Gra składa się z trzech rozdziałów podzielonych na jakieś 30 etapów, a każdy etap trwa około 3 minut. Za każdym razem trafiamy do małej planszy, w której po prostu musimy wybić wszystkie stwory i oczywiście nie dać się zabić. I już od razu zaznaczę, że plansze szybko zaczynają się powtarzać, nie mówiąc już o wrogach, bo to po prostu horda klonów. Za to oczywiście minus, ponieważ w połowie gry zaczyna się „zmęczenie materiału”. Dodajmy do tego fakt, że Lovecraftem nie mamy możliwości sterować. I już zaczyna się robić kiepsko.
Typowy top-down shooter
Jak wspominałem, Tesla vs Lovecraft to typowy top-down shooter od 10tons, co oznacza, że po prostu gra się w niego dobrze. To co daje dużo frajdy, to ciekawie zaprojektowana rozgrywka. Tesla nie zbiera punktów doświadczenia wraz z kolejnymi przechodzonymi planszami. Po prostu, na każdej mapie zaczynamy levelowanie od nowa, a za każdy nowy poziom wybieramy 1 z 2 wylosowanych perków, dzięki którym możemy zwiększyć naszą siłę rażenia, zdrowie itd. Zwykle na wszystkich planszach zdobędziemy 6-7 perków, które po prostu pozwolą nam przejść etap – wrogów z kolejną minutą przecież przybywa. Do tego porozrzucane w różnych zakątkach mapy są lepsze bronie (zawsze zaczynamy z pistoletem), gadżety i przedmioty specjalne, jak atomówka, która wybija wszystkich w zasięgu wzroku. Oczywiście nie zabrakło odwołania się do różnych pomysłów Tesli, także rozgrywka może się podobać.
Oby tak dalej
Z każdą kolejną produkcją 10tons powoli idzie do przodu. Studio ma wiele dobrych pomysłów, a Tesla vs Lovecraft to kolejny z nich. Rozgrywka jest przyjemna, prosta, ale potrafi zauroczyć. Niestety na krótko, bo nie postarano się o większą różnorodność plansz i wrogów, przez co szybko orientujemy się, że widzieliśmy już wszystko i niecierpliwie wyczekujemy końca. Mimo to, Tesla vs Lovecraft to tytuł godny polecenia dla fanów top-down shooterów.