The Incredible Adventures of Van Helsing: Final Cut – recenzja

The Incredible Adventures of Van Helsing

Final Cut to zwieńczenie serii o niesamowitych przygodach Van Helsinga. Odpowiedzialne za wcześniejsze odsłony tego action-RPG, studio Neocore Games – postanowiło połączyć wszystkie trzy części w jedną, poprawić bugi, zmodyfikować parę rzeczy i wypuścić jako pełnoprawną produkcję. Ja jako posiadacz wszystkich poprzednich gier mogłem za darmo jeszcze raz wyruszyć z Van Helsingiem na wielką wyprawę, by wytłuc milion złowrogich bestii. Jeszcze raz – na tę samą wyprawę…warto w ogóle było?

Zanim poznacie odpowiedź, warto streścić chociaż początek fabuły aktu pierwszego (umówmy się, że jako akt I potraktuje całą „jedynkę”) – czyli skąd w ogóle i dlaczego. Nasz łowca potworów, syn profesora Van Helsinga, przybywa do Borgovii – fikcyjnego państewka znajdującego się gdzieś we Wschodniej Europie. Jego celem jest pokonanie bardzo złego charakteru, jakim bez wątpienia jest Fulmigati – taki jeden szalony naukowiec lubujący się w eksperymentach tyczących się stworzenia wielkiej armii mechanicznych żołdaków. Zatem naszego protagonistę czeka walka z szeroką gamą dziwnych potworów i ustrojstw. Nie zabraknie żab czy wilkołaków – nie będziecie zawiedzeni bestiariuszem, bo wszystko zostało okraszone steampunkowym klimatem. W tej trudnej misji pomoże mu Lady Katarina – duszyczka, nieoceniona kompanka, która lubi dogadywać Van Helsingowi, komentować jego poczyniania. I robi to z niezwykłą gracją i humorem – polubicie ją od razu.

Van Helsing Final Cut (1)

Na samym początku gry wybieramy klasę postaci – dostępnych jest ich sześć. Obrońca – dobrze blokujący rycerz z mieczem i tarczą, łowca nagród – świetnie posługujący się karabinami, czy też umbralista, który lubi bawić się z wrogami w kotka i myszkę (i atakować znienacka). Każda z tych postaci wydaje się być zdecydowanie wyróżniająca się względem innych. Naszego protagonistę możemy rozwijać w paru zdolnościach – w przypadku łowcy były to witalność, strzelectwo i świadomość duchowa. Zostało to potraktowane inaczej niż w wcześniejszych odsłonach, ale nie uważam zmiany tej za złą. Jednak już drzewko ze skillami jest zdecydowanie przekombinowane.

Nasz bohater zdobywa także reputację za pokonywanie mocniejszych wrogów. Każdy poziom niesie możliwość odblokowania różnych atutów. Dają one często mało konkretne bonusy – np. 2 punkty umiejętności dla nas lub dla naszej Kasi. Co ciekawe, Van Helsing może zerować punkty w swojej siedzibie (o niej za chwilę) za odpowiednią opłatą, zatem kombinowanie też się opłaca. Czasem, już po ukończeniu którejś z części serii, zdarzało mi się próbować innych ataków.

Van Helsing Final Cut (2)

Siedziba Van Helsinga to jego baza wypadowa, szansa na kupno różnorakich przedmiotów i jednocześnie sprzedaż całego lootu, jaki zbierzemy po wrogach. W dodatku to też możliwość na złapanie oddechu w minigrach, a takimi są tower-defense, których jest parę w ciągu całej rozgrywki. Są one zrobione bardzo dobrze, nie są monotonne, a jednocześnie są okazją do szybkiego podbicia levelu.

Van Helsing: Final Cut ma swój klimat i mogę to przyznać bez żadnych wątpliwości. To 3 gry w 1 i na monotonię w lokacjach nie będziemy narzekać. Kanały, lasy, scenerie zimowe, kopalnie – wymieniać można długo. Van Helsing to steampunk pełną gębą i graficy bardzo dobrze postarali się zarówno w stylistyce, jak i w technologii. Final Cut wygląda całkiem nieźle, zwłaszcza gdy ściągniemy dodatek darmowy – high textures. Rzecz jasna, cudów się nie spodziewajcie. Zawsze podobała mi się ścieżka dźwiękowa, choć w tym przypadku nie dokonano żadnych nowości, wobec tego już może trochę się niektóre motywy przejadły.

Van Helsing Final Cut (3)

Czy zdarzyły się jakieś błędy? Bugów jest mniej niż w poprzednich częściach, ale nie uniknąłem już problemów w dołączeniu do gry wieloosobowej. Węgrzy zaoferowali oprócz kampanii grę w losowych scenariuszach, czy też granie z kumpami w kooperacji, ale to tylko dodatek. Kampania to przecież ponad 40 godzin dobrego grania.

Zatem czy Van Helsing: Final Cut warty jest kupna? Zdecydowanie tak, jeśli nie graliście nigdy w żadną część. Ci, którzy się od niej odbili – nie mają w sumie czego szukać. A kto przeszedł wszystkie poprzednie odsłony…ciężko powiedzieć. Raczej tak, ale nowości tu nie jest za dużo, a niektóre mogą być kontrowersyjne. Zwłaszcza, jeśli przypomnimy sobie, że w jedynce dostępne były trzy klasy i w dodatku inne niż te obecne teraz. No i jednak Van Helsing jest świetny gdzieś do końca II aktu, a cena też dosyć duża. Moim zdaniem koniec serii w ogólnym rozrachunku wypada na plus.

The Incredible Adventures of Van Helsing – galeria (PC)

Plusy
  • to ciągle dobry Van Helsing...
  • ...i w dodatku 3 w 1
  • pewne usprawnienia
Minusy
  • cena
  • nie dla wszystkich
  • długie ładowania plansz
7.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic