Surviving Mars – recenzja

Surviving Mars

Najpierw Surviving Mars zainteresował mnie, bo grę wydaje Paradox, a o jakość gier z ich stemplem nie trzeba się obawiać. Chwilę potem przeczytałem, że za Surviving Mars odpowiada Haemimont Games i tym własnie kupiono mnie jeszcze przed premierą. Bułgarskie studio to twórcy trzeciej, czwartej i piątej części Tropico, a każdej z nich poświęciłem kilkanaście albo i kilkadziesiąt godzin. Tym razem temat obrany przez dewelopera odbiega od tropikalnych państewek rządzonych przez dyktatorów, gdyż skupimy się na kolonizowaniu Czerwonej Planety, na której średnia temperatura wynosi ponad -60 stopni Celsjusza. Do tego brak tlenu i częste burze piaskowe – bierzmy się zatem za kolonizowanie!

Surviving Mars screen 2

Rurki z tlenem

Surviving Mars daje graczowi możliwość zagrania tylko w trybie „piaskownicy”. Nie ma tutaj żadnej kampanii albo historii, która przeplata kolonizację Marsa z rywalizacją z Marsjanami. Trochę sobie żartuje, ale tak naprawdę gra posiada jeden tryb rozgrywki. Wybieramy „Nową grę” i za każdym razem ustawiamy po prostu warunki brzegowe zabawy. Poziom trudności zależy więc od tego, jak bardzo ułatwimy lub utrudnimy sobie start. Pierwszym wyborem jest sponsor naszej misji – inaczej hojni są Rosjanie a inaczej Chińczycy, czy Amerykanie. Tak samo wybór dowódcy wiąże się z bonusami do rozgrywki. Na końcu musimy wybrać miejsce lądowania – to kolejna decyzja, która rzutuje na późniejszą rozgrywkę. W sumie, jeśli ktoś grał w Tropico, to zdecydowanie poczuje się tu jak w domu, bo podobnie zaczyna się rozgrywka, a nawet niektóre elementy interfejsu są do siebie podobne.

Gdy pierwsza rakieta z towarami wyląduje, musimy zająć się przygotowaniem kolonii do przyjęcia pierwszych śmiałków. Można stwierdzić, że jest to pierwsza faza gry. Potrafi ona przynudzić, ale problem leży przede wszystkim ze słabym wprowadzeniem do rozgrywki. Surviving Mars może i tłumaczy poszczególne zagadnienia, ale nie wiele z tego wynika – lepiej byłoby, gdyby ten początek był szeregiem konkretnych zadań, które należy wykonać, aby sprowadzić kolonistów. Prędzej czy później zbudujemy odpowiednią infrastrukturę, zapewnimy dostawę tlenu i wody do kopuły, więc możemy brać się za kolonizowanie. Wybrańcy trafiający na Czerwoną Planetę, jeszcze bardziej urozmaicają rozgrywkę. Trafiając pod kopułę muszą mieć gdzie mieszkać, co jeść i przydałoby się znaleźć im jakąś pracę. Każdy przybysz ma swoje wady i zalety, specjalizację, a nawet potrzeby. Możemy decydować, komu zafundować życie na Marsie – nerdom, hipisom, alkoholikom i innym – wszystkie te detale mogą mieć istotny wpływ na rozgrywkę. Pytanie tylko, czy warto było Bułgarom, aż tak bardzo się rozdrabniać?  Wydaje się, że  po prostu sięgali po gotowe rozwiązania, które wykorzystali już wcześniej w Tropico. No i wygląda to inaczej niż w Aven Colony, które rok temu recenzował Jakub, gdzie mieszkańcy byli z nami od początku. Kończąc temat osadników, względem Tropico, brakuje jedynie rządzenia kolonistami. Być może ten temat upadł w trackie powstawania gry, ale szkoda, że nie można spróbować zabawić się jak marsjański „El Presidente”.

Surviving Mars screen 1

Ocean grywalności

W skrócie wygląda to tak, że praktycznie każda decyzja w grze musi być przemyślana. Minuta po minucie, godzina po godzinie i ciągle udaje nam się przetrwać – surowce szybko się kończą, dlatego odpowiednia gospodarka to podstawa. Trzeba też przygotować sobie zapasy, bo stan budynków się pogarsza co pewien czas i musimy je konserwować. Ten element rozgrywki daje trochę popalić, ale świetnie ją urozmaica. Z pomocą przychodzą nam drony, które pełnią rolę najprostszych jednostek w RTS-ach – budują, wydobywają, naprawiają itd. Nie trzeba za wiele poświęcać im uwagi, bo same znajdują sobie robotę. Jak będziemy potrzebowali surowców lub prefabrykatów, to również możemy zapłacić za przylot rakiety. Jednak jest to droga akcja i lepiej jest skupić się od razu na wydobywaniu najważniejszych surowców. Szybko Surviving Mars zaczyna wciągać – ani się nie zdążyłem zreflektować, a tu już druga kopuła była gotowa i zasiedlona. Ciągle chciałem coś ulepszyć, usprawnić i wyciągać dobre wnioski z popełnionych wcześniej błędów (wskutek miernego tutoriala). Siła tej gry leży w złożoności i ogromnym replayability. Modderzy już pewnie zacierają ręce. Ja też.

Surviving Mars screen 3

Mars wita nas

Surviving Mars wygląda bardzo przyzwoicie – nie ma w sumie znaczenia czy przybliżymy, czy oddalimy sobie widok. Autorzy zadbali o detale i każdy jeden model został wykonany ze starannością. Dodano nawet tryb fotograficzny, w którym możemy zrobić zrzut ekranu naszej kolonii w wybranej przez nas stylistyce i ustawieniach. W city builderach ważna jest też muzyka. W Tropico stawiano oczywiście na kubańskie rytmy, co budowało klimat dodawało serii jakieś 50% do grywalności. Tutaj mamy muzykę, przy której nie będziemy tańczyć salsy, ale również  klimatyczną i w żaden sposób nie psującą zabawy. Nie zabrakło również kilku rozgłośni, więc mamy niezły wybór, bez monotonii.

Surviving Mars oceniam bardzo pozytywnie.  Jest to porządnie wykonana produkcja z dobrą perspektywą na przyszłość. Modderzy zrobią to co trzeba, a i pewnie Bułgarzy z Haemimont wykażą się inwencją przy tworzeniu dodatków. Wierzę, że Paradox też stanie tutaj na wysokości zadania. Cities Skylines oferowało całkiem niezłe rozszerzenia, czego nie można powiedzieć o Tropico 5. Dobrze by było, żeby dodatki nie stały się skokiem na kasę, a jednak czymś więcej. Tak czy inaczej, pierwsi koloniści wylądowali, żyją i mają się bardzo dobrze.

Plusy
  • ciekawe i dobrze zrealizowane inne podejście do city-buildera
  • oprawa audiowizualna, z naciskiem na audio
  • elastyczny poziom trudności
  • wsparcie dla modów
  • potrafi wciągnąć na długo
Minusy
  • ale brak kampanii może doskwierać
  • słabe wprowadzenie do gry
8.5
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic