State of Decay 2 – recenzja

State Decay 2

Popularność produkcji w apokaliptycznym świecie opanowanym przez zombie nie słabnie. Jeżeli oglądając kolejne odcinki The Walking Dead zapragnęliście samemu sprawdzić się w roli lidera grupy ocalałych, przez wiele lat branża gier tego nie oferowała. Takie produkcje jak Left 4 Dead czy seria Dead Rising oferowały wesołą rzeźnię umarlaków, które stanowiły poważne zagrożenie wyłącznie w bardzo dużej grupie i to tylko wtedy, kiedy akurat poszliśmy za potrzebą i zapomnieliśmy zapauzować rozgrywki. Na szczęście w 2013 roku studio Undead Labs dostarczyło na Xbox’a 360, a dwa lata później również na Xbox One grę, która na poważnie podchodziła do apokalipsy zombie. State of Decay oferowało rozgrywkę polegającą już nie tylko na przetrwaniu jednostki, ale całej osady. Gra zdobyła sobie rzeszę fanów, a studio zachęcone sukcesem ich produkcji rozpoczęło pracę nad kontynuacją. State of Decay 2 to godny następca poprzedniczki, w którym przetrwanie w niebezpiecznym świecie już dawno nie było tak ekscytujące.

Pierwsze co się jednak rzuca w oczy po odpaleniu gry, to niedzisiejsza oprawa graficzna. State of Decay 2 wygląda jak nieco bardziej podrasowana edycja pierwszej części na konsole obecnej generacji i odbiega od poziomu grafiki, do którego aktualnie jesteśmy przyzwyczajeni. Kiepskie tekstury, proste oświetlenie i cienie, zbyt często dominująca szarobura estetyka i niska dbałość o szczegóły widoczne są już od pierwszych minut spędzonych w grze. Nie wygląda to dobrze i graficznych purystów z miejsca odrzuci. Na szczęście niski poziom oprawy graficznej to najmniejszy problem tej rozbudowanej produkcji.

State Of Decay 22
A gdyby tak dokończyć konstrukcję i zaatakować wrogą osadę osłem trojańskim?

Już na samym początku twórcy wymagają od nas zdefiniowania dwóch rzeczy – wyboru pary postaci, którymi rozpoczniemy przygodę oraz świata gry. Do dyspozycji oddano nam kilka par bohaterów, które różnią się nie tylko historią oraz relacjami między sobą, ale również umiejętnościami. Warto już od pierwszych minut dokonywać mądrych i przemyślanych wyborów, które znacząco ułatwią nam rozgrywkę i zapewnią większą szansę przetrwania. Co zaś tyczy się wyboru świata, to Undead Labs przygotowało trzy różne mapy. Problem z nimi polega jednak na tym, że nie mamy żadnego ich podglądu podczas wyboru i rozpoczynając swoją pierwszą przygodę z grą, wybieramy na chybił trafił jedynie na podstawie krótkich opisów. Rozpoczynając nową grę z zupełnie innym regionem łatwo zauważyć, że te nie różnią się aż tak bardzo od siebie, oferując podobny poziom trudności czy rozmieszczenie budynków. Brak w nim charakterystycznych cech, które odróżniałyby się od siebie.

Właściwą grę rozpoczynamy od samouczka, który szybko okazuje się mało rozbudowany. Za jego pomocą uczymy się samych podstaw rozgrywki jak walka z zombie czy przeszukiwanie lokacji w poszukiwaniu zapasów. Rolą samouczka jest również wprowadzenie gracza do fabuły gry, ale ta jest bardzo szczątkowa. Nasz partner/ka zostaje zakażona wirusem, który powoli zabija, a my na swojej drodze napotykamy dwójkę altruistycznych postaci chcących pomóc naszemu towarzyszowi. Cała czwórka wyrusza do nowego miejsca w poszukiwaniu idealnej placówki na założenie bazy. Tak rozpoczyna się właściwa przygoda i zarazem kończy główny wątek. State of Decay 2 nie oferuje klasycznej kampanii fabularnej z mnóstwem oskryptowanych misji. Pojawiają się co prawda misje, które można byłoby określić głównymi, ale możemy je zupełnie zignorować i zająć się jedynie tym, w czym gra Undead Labs radzi sobie najlepiej.

State Of Decay 23
Mapa gry jest na tyle duża, że zabawy starczy na dziesiątki godzin

W State of Decay 2 najważniejszy jest rozwój naszej osady oraz zapewnienie jej przetrwania. Aby zapewnić byt naszej bazie musimy zagwarantować ciągłe dostawy jedzenia, medykamentów, amunicji, benzyny oraz przeróżnych materiałów. Brak któregokolwiek z nich może okazać się zgubny w skutkach. I tak przez brak jedzenia wszystkie postacie głodują, co wpływa na ograniczenie pasków odpowiadających za zdrowie i staminę bohaterów, medykamenty zużywane są do leczenia rannych, zaś amunicja przydaje się podczas zagrożenia ze strony zombie czy innych osad w późniejszej części gry. Łatwo więc przewidzieć, że jeden większy atak umarlaków może skończyć się tragicznie dla mieszkańców osady, którzy zostaną pozbawieni amunicji. Za materiały możemy rozbudowywać naszą bazę, ulepszać ją lub naprawiać. Początkowo dysponujemy niewielkim domem z ogrodem, który można wykorzystać do budowy prowizorycznej placówki medycznej, generatora produkującego prąd czy rozpocząć uprawę jedzenia, które pozwoli na przetrwanie kolejnych dni w tym postapokaliptycznym świecie. Wiele elementów osady pozwala na podwyższenie poziomu, co zapewni produkcję jeszcze większej ilości surowców po każdym dniu, czy też modyfikowania ich znalezionymi w świecie gry przedmiotami. I tak zwykłe krzesło można postawić w sypialni, stając się kolejnym miejscem do spania. Niektóre elementy bazy pozwalają na wykupienie chwilowych bonusów, jak chociażby zwiększenie produkcji żywności czy dodatkowe zdrowie, jednak za cenę zasobów, na którą przynajmniej na początku gry nie można sobie pozwolić.

Głównym trzonem rozgrywki jest przemierzanie świata i gromadzenie materiałów. Te dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszy to zwykłe przedmioty jak broń, amunicja, leki, kanistry z benzyną, koktajle mołotowa, czy części do budowy, czyli wszystko to, co można zmieścić w plecaku czy kieszeniach u każdego z bohaterów. Drugie to wspomniane wcześniej surowce, które możemy znaleźć wyłącznie w formie toreb i każdy z bohaterów może nieść ze sobą tylko jeden taki ładunek. Są one niezbędne do przetrwania w początkowej fazie rozgrywki, kiedy nasza osada nie jest jeszcze samowystarczalna. Szybko jednak kończą się splądrowane przez naszych bohaterów okoliczne domostwa i sklepy. Dlatego już w pierwszych godzinach gry będziemy musieli nauczyć się dokładnie planować każdą kolejną podróż po zasoby, zabierając ze sobą niezbędne do przetrwania przedmioty jak dodatkowe apteczki czy zapasową broń, oraz planując dokładną trasę. Gdy zdobędziemy pierwszy samochód, rozgrywka stanie się o wiele prostsza, a przynajmniej z pozoru, bo auto to kolejny problem. Łatwo go zniszczyć, a na domiar złego musimy dbać o pełny bak, inaczej samochód może zatrzymać się w połowie drogi, a my będziemy narażeni na ataki zombie z każdej strony.

State Of Decay 24
Rozbudowa naszej osady daje sporo satysfakcji

Zombie napotkamy dosłownie wszędzie. Czyszczenie okolicy z umarlaków nie ma żadnego sensu, gdyż bezrozumne stwory i tak po chwili się odrodzą. Wymusza to na graczu ciągłą uwagę, bo wystarczy zapuścić się nieprzygotowanym w niewłaściwą okolicę i w najlepszym przypadku wyjdziemy z niej jedynie mocno poturbowani. W grze, gdzie każda śmierć jest permanentna, trzeba uważać w szczególności na specjalne rodzaje zombie. Gdy podstawowe nawet w nieco większej grupie nie zrobią specjalnej szkody przy odpowiedniej strategii walki, tak po kilku godzinach coraz częściej będziemy napotykać się na o wiele groźniejsze zombiaki. Szybko zapoznamy się z krzykaczami, które same w sobie nie są groźne, ale wydają bardzo głośne dźwięki, zwabiając tym samym okoliczne umarlaki, a te od razu zaczynają nas atakować. Po kilkunastu godzinach napotkamy na chociażby szybkich i zwinnych, ale bardzo słabych zombie poruszających się na czterech kończynach, czy zombiaki wielkości Hulka, którego pokonanie jest nie lada wyzwaniem.

Na szczęście system walki nie jest toporny, choć do atrakcyjności wiele mu brakuje. Nasi bohaterowie mogą korzystać zarówno z broni białej jak pałki, klucze francuskie czy noże oraz broni palnej, takiej jak pistolety, karabiny, strzelby oraz karabiny snajperskie. Niezależnie od wykorzystywanego uzbrojenia w walce brakuje głębi, a wiele większych starć zależy zwyczajnie od szczęścia. Najłatwiej jest odciągać pojedynczych zombie i rzucać się na nich z bronią. Schemat zawsze wygląda tak samo. Najpierw uderzamy umarlaka kilka razy dopóki ten nie upadnie na ziemię, a następnie dobijamy go uderzeniami w głowę. Czasami gdy mamy szczęście, rozbijemy czaszkę przeciwnika zanim ogłuszony upadnie, ale wszystko odbywa się automatycznie, więc nie mamy wpływu na to, gdzie nasza postać będzie zadawać obrażenia. Efektowne są finishery, które przez kilka sekund potrafią nacieszyć oko. Szkoda, że jest ich tak mało. Prawdziwe wyzwanie rozpoczyna się dopiero po zmroku, kiedy zombie wydają się nieco bardziej agresywne, poruszają się w większych grupach, reagują na najmniejszy szmer czy światło, a na domiar złego jest tak ciemno, że zombie dojrzymy dopiero będąc metr przed nim, a wtedy pozostaje nam albo wciągnąć się w wir konfrontacji albo próbować ratować się ucieczką. Dlatego noce najlepiej spędzać bezpiecznie w kryjówce, wybierając najrzadziej wykorzystywanego bohatera, aby podnieść mu niektóre z umiejętności.

State Of Decay 25
Co by się stało, gdyby Hulk został ugryziony przez zombie? Odpowiedź znajdziecie po lewej stronie

Tym razem nasze postacie dysponują kilkoma podstawowymi umiejętnościami jak wytrzymałość odpowiadająca za pasek staminy, czyli w skrócie ile możemy przebiec lub zadać ciosów, zanim nasza postać nie będzie musiała odpocząć, inteligencja, która przydaje się chociażby podczas niwelowania hałasu w trakcie szybszego otwierania skrytek, czy szafek kryjących w sobie przedmioty, walka bronią białą oraz strzelanie. Każdą umiejętność rozwijamy poprzez korzystanie z niej. I tak bieganie zwiększa naszą wytrzymałość, a pokonanie zombie pałką zwiększy poziom walki. Gdy w danej umiejętności wypełnimy wszystkie gwiazdki, zwiększymy jej poziom i możemy wybrać jedną z dwóch specjalizacji, które zmniejszą zapotrzebowanie staminy na przechodzenie przez murki czy sprawią, że broń będzie się mniej zużywać. Każdą z postaci możemy również wyspecjalizować w konkretnej dziedzinie jak medycyna czy ogrodnictwo.

W powtarzalność wpada też sama rozgrywka. Wypady po surowce zawsze odbywają się na takiej samej zasadzie. Dotrzyj na miejsce, wybij pałętające się po okolicy zombie, sprawdź lokacje w poszukiwaniu zasobów i przedmiotów, spakuj wszystko do plecaków i bagażnika samochodu, wróć do osady, przeżyj kolejny dzień apokalipsy. Po drodze możemy co prawda wykonywać misje poboczne, ale te nie należą do najciekawszych. Często podczas wyprawy po zasoby dostajemy komunikaty przez nasze radio, że w okolicy znajdują się jacyś ocaleni i proszą nas o pomoc. Zazwyczaj to proste misje, które polegają na podzieleniu się zasobami z inną osadą, dzięki czemu pozostaniemy z nimi w przyjaznych relacjach, ale na tym korzyści się kończą. Studio Undead Labs zmarnowało potencjał na ciekawe tworzenie własnej historii w oparciu o współdziałanie z pozostałymi żywymi mieszkańcami tego świata. Innych ludzi możemy przyłączyć do własnej osady (jeżeli jest taka opcja), lub pomóc grupom w przetrwaniu wykonując ich zadania. Nie ma tu mowy o jakichś bardziej skomplikowanych relacjach, jak zastraszenie grupy, żeby niewolniczą pracą przyczyniła się do rozwoju naszej osady, samemu nie czerpiąc z tego żadnych korzyści.

State Of Decay 26
Każdy z bohaterów może zostać ekspertem w danej dziedzinie

Wrogim osadom i grupom możemy co najwyżej wypowiedzieć wojnę, ale nie jest to najlepszy pomysł. Ludzcy przeciwnicy okazują się o wiele wytrzymalsi od swoich przegniłych odpowiedników i pokonanie nawet niewielkiej grupy ocalałych jest wymagającym i trudnym zadaniem. W jednej z misji musiałem pojechać do dwóch domów i rozprawić się z mieszkańcami. W każdym z nich były trzy osoby, na szczęście siły były wyrównane, ale gdy tylko rozpoczęło się starcie, okazało się, że taktyka wykorzystywana na zombie, na ludzi zwyczajnie nie działa. Do tego w obu przypadkach jeden z przeciwników dysponował bronią palną, która zabierała sporo zdrowia, ale co gorsza, dźwięk wystrzałów przyciągał wszystkie zombie z okolicy. Ze sprawiedliwego pojedynku dwóch zwaśnionych grup, walka przerodziła się w prawdziwą bitwę, gdzie każdy walczył już nie tylko o wpływy, ale i o przetrwanie. W takiej sytuacji nie pozostało nic innego, jak wyjęcie gnata i otwarcia ognia do ludzkich przeciwników, którzy akurat byli zajęci walką z umarlakami. Wtedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie jaką cenę można ponieść w świecie State of Decay 2. Co prawda moja grupa wyszła cało z tego starcia, ale nie bez szwanku, a przy kurczących się zasobach miałem bardzo ograniczone pole manewru w leczeniu ran. Jednak to co najbardziej mnie ruszyło, to przemiana jednego z przeciwników w zombie. Pech chciał, że w całym tym chaosie zacząłem strzelać do wrogów wszędzie, tylko nie w głowę. Jeden przeciwnik padł po jednym ze strzałów i gdy myślałem, że to już koniec, wstał z ziemi z żółtymi oczami włócząc nogami w moją stronę. Tym razem jeden strzał w głowę wystarczył, aby pozbyć się zagrożenia.

To właśnie emocje stanowią o największej sile produkcji Undead Labs. State of Decay 2 nie potrzebuje fabularnego wątku, bo wszystko co robimy w świecie gry jest pisaniem naszej własnej historii. Zresztą twórcy przed premierą obiecywali, że gracz będzie kreował własną opowieść na podstawie podjętych decyzji. Już w pierwszych godzinach gry przekonałem się, że studio wywiązało się ze swoich obietnic. Podczas jednego z wypadów po zasoby, otrzymałem prośbę o pomoc od jednej z grup. Bardzo jednak potrzebowałem żywności, po którą udałem się w głąb regionu. Po naładowaniu plecaków i bagażnika auta, ruszyłem w kierunku misji. Trochę czasu zleciało zanim tam dotarłem. Wysiadłem z samochodu, zabiłem pałętające się w pobliżu zombie, ale z niewielkiego prostokątnego blaszaka słychać było jedynie dobijanie się do drzwi od wewnątrz. Otworzenie drzwi okazało się najgorszym pomysłem. Nagle z budynku wylała się na mnie cały rój zombie. Umarlaków było chyba z dwudziestu, na raptem trzy osoby. Walka była zażarta, sterowany przeze mnie bohater ledwo dawał sobie radę wykorzystując wszystkie apteczki jakie wziąłem ze sobą na tę misję. Na szczęście kompani dawali sobie świetnie radę, eliminując większość przeciwników. Gdybym tylko dotarł na miejsce od razu po wezwaniu pomocy, prawdopodobnie uratowałbym kilka istnień od przegniłych zębów zombie. Moja opieszałość kosztowała życie kilka osób, które mogły co prawda zatruwać mi życie swoimi nic nie wartymi misjami, a może ktoś nowy dołączyłby do mojej osady. Tego już niestety nigdy się nie dowiem, te postacie przepadły bezpowrotnie, a ja kolejny raz ukształtowałem własną historię.

State Of Decay 27
State of Decay 2 recenzja. Przeszukiwanie domów to jedno z głównych zajęć w grze

Jednak największy growy zawał miałem podczas powrotu do bazy wypełnionym po brzegi zapasami samochodem. Udałem się na wyprawę do najdalej położonego na północ punktu, gdzie znalazłem sporo zapasów. Odwiedzając pobliskie budynki wypełniłem nie tylko plecaki obu postaci, ale również cały bagażnik samochodu. Były to zróżnicowane zapasy surowców, od jedzenia przez medykamenty po materiały i amunicję. Zapasów na dobre kilka kolejnych dni, dzięki którym w spokoju mógłbym eksplorować okolicę bez obawy, że czegokolwiek mi zabraknie. Niestety podczas drogi powrotnej jechałem nieuważnie i samochód zaklinował się w niewielkiej sadzawce z mostkiem. Nie mogłem ani wycofać, ani też ruszyć do przodu. Próbowałem wydostać się z pułapki cały czas zmieniając kierunki jazdy. To przyciągnęło do mnie hordę zombie, a na domiar złego robiło się już ciemno. Byłem na skraju załamania, bo wiedziałem, że bez tych zapasów moja osada może nie przetrwać kolejnego dnia, do tego stracę jedyny posiadany samochód, co uniemożliwi mi dalsze wypady, a życie moich dwóch postaci wisiało na włosku, bo wracanie około dwóch kilometrów do bazy po ciemku było ogromnym i bardzo ryzykownym wyzwaniem. Po pokonaniu zombie jeszcze raz wsiadłem do pojazdu. Słońce już powoli zachodziło za horyzont, a ja desperacko robiłem wszystko, aby wydostać samochód z potrzasku. W końcu jakimś cudem udało mi się najechać jednym kołem na mostek i gdy już odetchnąłem z ulgą, okazało się, że samochód zaczął przewracać się na dach. Przez chwilę przed oczami mignęło mi całe życie wszystkich moich osadników i gdy już żegnałem się z nimi i powoli obmyślałem dokładny plan działania dla osadników z nowej gry, samochód jakimś cudem przewrócił się na kolejny bok lądując bezpiecznie na kołach. Wreszcie mogłem naprawdę odetchnąć z ulgą i wyruszyć w drogę powrotną do osady. Ten jeden wypad po zapasy kosztował mnie wiele nerwów, ale też niezapomnianych wrażeń i całej gammy emocji, od rezygnacji, przez opór, po radość z możliwości kontynuowania zabawy.

Nie mniejsze emocje wywołuje przejmowanie kolejnych placówek. Po oczyszczeniu z zagrożenia konkretnej lokacji, możemy ją wykupić aby zapewniały nam ciągłe dostawy określonych surowców. Niektóre jak domy oferują jedynie dodatkowe miejsce do spania, ale stacja benzynowa czy restauracja przyczyni się do automatycznych dostaw konkretnego surowca każdego dnia. Początkowo możemy dysponować jedynie dwiema placówkami, ale wraz z rozwojem bazy możemy wykupić ich więcej. Za każdą aktywność w grze jak przywiezienie do swojej osady toreb z surowcami, pomoc innym grupom czy zabijanie hord zombie, otrzymujemy punkty wpływu, za które możemy przejąć placówkę. Te do tanich nie należą i trzeba dokładnie przemyśleć na jakie dostawy surowca warto w pierwszej kolejności postawić. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wielką radość przyniosło mi zdobycie wieży ciśnień, dzięki której w mojej osadzie pojawiła się woda, a to pozwalało na ulepszenie mojego warzywnego ogródka.

State Of Decay 28
System walki jest ubogi, ale walka z zombie miejscami staje się bardzo emocjonująca

Zupełną nowością w State of Decay 2 są Serca Plagi oraz związany z nimi wirus. Niszczenie pulsujących gniazd wypluwających z siebie chmurę pyłu z zarazą to jedna z głównych aktywności w grze. Serca Plagi znajdują się często w strategicznych budynkach, często otoczonymi gromadką zombie. Rozwalenie gniazda z wirusem łatwe nie jest, bo nic sobie nie robi z ataków bronią białą, broń palna nie dość, że utrudnia zadanie przyciągając kolejnych przeciwników, to wymaga oddania kilkunastu strzałów, nawet z karabinu snajperskiego, zanim Serce Plagi łaskawie postanowi wybuchnąć. Dlatego do tych szczególnych misji trzeba przygotować się zupełnie inaczej niż normalnie, zabierając ze sobą znalezione w świecie gry materiały wybuchowe czy koktajle mołotowa, które skutecznie przyśpieszą zniszczenie zagrożenia. Gdy jednak zarazimy się wirusem, mamy trochę czasu na jego wyleczenie. Nie możemy jednak czekać zbyt długo, bo gdy pasek odpowiadający za zakażenie dojdzie do końca, zarażona postać przemieni się w zombie, a wtedy nie pozostanie nic innego, jak miłosierne strzelenie między oczy.

State of Decay 2 nie oferuje żadnych trybów wieloosobowych poza kooperacją dla czterech graczy. Gra daje możliwość zaproszenia znajomych z naszej listy lub skorzystania z flary, która obwieści innym graczom, że potrzebujemy pomocy. Sami możemy ją również zaoferować zgłaszając się na ochotnika, czy też prosząc innych graczy o uratowanie z opresji gdy utkniemy okrążeni przez hordę zombie. Na całe szczęście wszystkie te trzy opcje są darmowe, w odróżnieniu od medycznej pomocy czy poproszenie o poradę, gdzie możemy znaleźć konkretne surowce, które kosztują określoną liczbę punktów wpływów (warto jednak korzystać z tej drugiej opcji, dzięki której z łatwością dowiemy się, gdzie szukać pożywienia czy lekarstw). Kooperacja niestety nie została dobrze przemyślana i sprawdza się wyłącznie w dwóch przypadkach. Gdy od początku ze znajomymi planujemy wspólnie rozwijać osadę, lub gdy chcemy pomóc koledze w wykonaniu pojedynczych misji. Otóż postępy w rozgrywce zapisują się jedynie u hosta, zaś pozostali gracze zatrzymują wyłącznie zdobyte przedmioty oraz to, co otrzymają od innych graczy. Nie mogą więc współdzielić czy otrzymać zysku ze zdobytych surowców, czy idąc dalej, okraść osadę znajomego.

State Of Decay 29
Czasami dobrze jest wyrwać się na miasto

Jakoś miesiąc przed premierą dwójki miałem okazję pograć chwilę w pierwszą część, żeby sprawdzić z czym to się je. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ogromna liczba napotkanych bugów i glitchy graficznych. Nie mogłem wręcz uwierzyć, że pięcioletnia gra, która doczekała się specjalnego wydania na Xbox’a One, może być tak zabugowana. Zombie potrafiły przenikać przez ściany i płoty, a lewitacja przeciwników osiągnęła wręcz status kultowy. Przez kilka pierwszych godzin z grą natrafiłem na więcej bugów, niż w grach z serii The Elder Scrolls i Gothic razem wziętych. Dlatego z ogromną ulgą mogę stwierdzić, że State of Decay 2 nie cierpi na syndrom zabugowania. Co prawda zdarzają się drobne błędy z drzwiami i bramami, które są otwarte, ale w rzeczywistości są zamknięte, czy powracają lewitujące zombie, ale są to bardzo sporadyczne przypadki, których napotkałem zaledwie kilka podczas kilkudziesięciu godzin spędzonych z grą. Produkcja też nie miewa problemów graficznych z przenikającymi się teksturami czy ich doczytywaniem. Gra działa też płynie zarówno na zwykłym Xbox’ie One jak i jego ulepszonej wersji. Ani razu nie odczułem spadku liczby klatek czy jakichkolwiek zacięć. Pod względem technicznym ciężko produkcji Undead Labs cokolwiek zarzucić.

Recenzja State of Decay 2 – podsumowanie

State of Decay 2 ma sporo mankamentów, a twórcom wyraźnie zabrakło odwagi pójścia ze swoją marką o krok dalej i zamiast rewolucji na miarę konsol obecnej generacji, mamy bardzo dobrą, ale jednak nad zbyt bezpieczną ewolucję. Kierunek jest jednak właściwy, ale zabrakło tu czegoś, co mogłoby przekonać graczy, którym niekoniecznie chce się żmudnie zbierać surowce, aby przetrwać kolejny dzień apokalipsy zombie. Jednak jeżeli jesteś fanem produkcji o żywych trupach i zamiast wesołej dekapitacji umarlaków wolałeś poważniejsze i mroczniejsze klimaty, gdzie życie pojedynczych postaci może w każdej chwili zawisnąć na włosku, a każda nawet najkrótsza wyprawa po zapasy to ekscytująca i unikatowa przygoda, to State of Decay 2 jest dla ciebie. To gra oferująca niezapomniane emocje, gdzie najmniejszy błąd może srogo kosztować, zaś chwilowy brak problemów w osadzie daje błogi spokój ducha. Warto, tym bardziej, że grę można wypróbować w ramach abonamentu Xbox Game Pass. State of Decay 2 oferuj dziesiątki godzin świetnej zabawy, a regularna cena w wysokości 99,99 zł zachęca do kupna gry. The Walking Dead może wreszcie pójść w odstawkę, gdyż otrzymaliśmy grę, w której na własnej skórze można przekonać się jak trudno jest być bohaterem w świecie opanowanym przez zombie.

Plusy
  • Gra wywołuje ogromne i jedyne w swoim rodzaju emocje
  • Każdy wypad po zasoby to osobna przygoda
  • Ciągłe poczucie zagrożenia
  • Rozsądny poziom trudności
  • Wybory kształtujące dalszą zabawę
  • Satysfakcjonująca rozgrywka oparta na przetrwaniu
  • Dowolność wykonywania zadań
  • Rozbudowa własnej osady
  • Rozwój bohaterów
  • Eksterminacja zombie, szczególnie ich specjalnych rodzajów, daje sporo frajdy
  • Dopracowana pod względem technicznym
  • Niska cena
Minusy
  • Przestarzała oprawa graficzna
  • Niewyjaśniający mechanizmów rozgrywki samouczek
  • Prosty i ubogi system walki pozbawiony głębi
  • Powtarzalność rozgrywki nie każdemu przypadnie do gustu
  • Kiepskie misje poboczne
  • Niewykorzystany potencjał interakcji z innymi osadami i grupami
  • Postępy z gry kooperacyjnej zapisują się wyłącznie u hosta
8
Ocenił Radosław Krajewski
Xbox One

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Xbox One

Recenzje gier OpenCritic