Fe – recenzja

Fe
Fe

Na fali artystycznego sukcesu Unravel, przed dwoma laty Electronic Arts stworzyło EA Originals, program wydawniczy dla mniejszych studiów do promowania ich produkcji. Otwarcie projektu zbiegło się z pierwszą zapowiedzią oraz prezentacją gry „Fe”, produkcji niewielkiego szwedzkiego studia, Zoink Games. W kolejce na kolejne miesiące planu wydawniczego czeka już postapokaliptyczna przygodówka „Sea of Solitude” oraz zapowiedziane na zeszłorocznym E3, kooperacyjne „A Way Out”. To czy program zda egzamin, będzie można ocenić w nadchodzących miesiącach, ale pierwszy owoc wydaje się nad wyraz dojrzały. Branża gier sporo by straciła na nieobecności „Fe”.

„Fe” najłatwiej przyrównać do „Ori and the Blind Forest”, dwuwymiarowej platformówki, czerpiącej z podgatunku jakim jest metroidvania. Szwedzi zapatrzyli się na kolegów z Moon Game Studios, stąd cała masa zapożyczeń czy podobnych mechanik w ich grze. Tym co jednak odróżnia „Fe”, jest trójwymiarowa oprawa graficzna. Pomimo tego, że gra bazuje na pokonywaniu kolejnych platform i kociej zręczności gracza, to twórcy nie zamykają nas w wąskich korytarzach, proponując tylko jedną drogę do celu. Oczywiście, korytarze są również obecne, ale gra oferuje kilka większych obszarów i tylko od gracza zależy, jakim sposobem dotrze do celu. Możemy podążać utartą ścieżki, albo skrócić ją sobie szukając najkrótszej drogi po linii prostej. Ta dowolność okazała się sposobem na ułatwienie sobie rozgrywki, gdzie skradanie się za plecami wrogów jest o wiele prostsze, ale i wymaga wcześniejszego zaplanowania kolejnych etapów ścieżki, jako że łatwo, szczególnie w początkowych poziomach, natknąć się na blokady w postaci roślin, do aktywowania których wymagane jest posiadanie odpowiedniej umiejętności.

Fe2
Warto często wspinać się na wierzchołki drzew, aby zaplanować dalszą trasę do celu i ominąć przeciwników

Zdolności głównego bohatera zostały podzielone na dwie osobne sekcje. Pierwsza odpowiedzialna jest za melodie, którymi lisopodobny stworek może wpłynąć na żyjące w świecie gry zwierzęta, aby skłonić je do pomocy albo do wykorzystania ich przy pokonywaniu kolejnych poziomów. I tak w „Fe” możemy wykorzystać jedną z sześciu melodii, które zdobywamy po ukończeniu każdego z poziomów. Każda kolejna zdobyta piosenka odblokowuje dostęp do kolejnego obszaru, w którym będziemy musieli wykorzystywać ją, aby dostać się na kolejne platformy i tak w kółko. Również wykorzystanie tych zdolności na innych stworzeniach służy wyłącznie do pokonywania kolejnych zagadek środowiskowo-platformowych. I tak, na grzbiecie ptaka polecimy na niedostępną w inny sposób platformę, jeleń zaatakuje pobliskiego przeciwnika, a dosiadając stwora z rogiem na czole bez problemu pokonamy oblodzone odcinki trasy. Za pomocą melodii wpływamy też na rośliny, od których odbijemy się w celu dotarcia na wyższe platformy, pomogą w dłuższym szybowaniu, czy otworzą przed nami dostęp do owocu, za pomocą którego zniszczymy uwięzione przez przeciwników zwierzęta. Na całe szczęście gra nie wymaga żonglerki wszystkimi umiejętnościami i zazwyczaj na jednym obszarze wystarczy wykorzystywać tylko jedną zdolność. Przełączanie się między nimi do najszybszych nie należy, z czego całe szczęście twórcy musieli sobie zdawać sprawę.

Druga grupa to zdolności motoryczne głównego bohatera. W świecie gry rozsiane są różowe kryształy, które po zebraniu odpowiedniej liczby odblokowują kolejną umiejętność. I tak już na samym początku z łatwością zdobywamy dwie podstawowe umiejętności, bez których ukończenie gry nie będzie możliwe. Wspinanie się po drzewach oraz zdolność szybowania pozwoli naszemu stworkowi dostać się do wyżej położonych platform i ułatwi  szybsze podróżowanie. Kolejne zdolności nie są obligatoryjne do przejścia gry i jedynie mają ułatwić nam rozgrywkę. Wśród nich jest chociażby pikowanie, które pozwoli na dłuższy lot, czy możliwość biegania, dzięki któremu szybciej skryjemy się przed wzrokiem wroga w najbliższej kępie trawy. Kryształy to nie jedyne znajdźki w „Fe”, bo oprócz nich, twórcy pozostawili nam do odkrycia aspekty fabularne produkcji.

Fe3
Spotkanie z majestatycznym jeleniem to jeden z najlepszych momentów w grze

„Fe” rozpoczyna się od nagłego przebudzenia głównego bohatera pośrodku lasu. Nie wiemy kim jest, skąd pochodzi, co robi samotny, ubarwiony na czarno stworek w kniei, ani też czym jest tajemnicze oko i czemu dziwne stworzenia porywają resztę mieszkańców puszczy. Na te pytania twórcy odpowiedzieli rozsianymi na każdym obszarze monolitami z freskami, których złożenie w pełną historię pozostawili graczom.  Niestety rysunki nie zapisują się w żadnym zewnętrznym menu i albo na bieżąco będziemy dopasowywać te porozrzucane fabularne puzzle, składając z nich właściwą historię, albo fabularny kontekst zupełnie porzucimy. Nie jest to fortunne rozwiązanie, bo fabuła w grze spada na drugi plan, a chociażby „Ori” udowodniło, że prostymi przekazami i niewielką liczbą dialogów da się opowiedzieć prostą, ale poruszającą historię. Tego w „Fe” brakuje, jako że o wiele więcej frajdy sprawia skakanie po platformach i wykorzystywanie umiejętności, od chłonięcia opowieści pozbawionej klasycznej narracji.

O wiele ciekawsze jest ostatni rodzaj znajdziek, czyli kule, które pozwalają głównemu bohaterowi zapoznać się z historią antagonistów gry. W tych kilkudziesięciu sekundowych scenach sterujemy jednym z takich istot i dowiadujemy się, jak ich liczna grupa doprowadziła do zniewolenia olbrzymiego jelenia, którego w jednej z misji musimy uratować. Odnalezienie kul sprawia o wiele więcej zabawy i rysuje ciekawszy kontekst fabularny niż monolity z rysunkami.

Fe4
Gra przykuwa uwagę artystyczną oprawą graficzną

Mapa w „Fe” podzielona jest na kilka mniejszych etapów oraz główny hub pośrodku, gdzie m.in. odblokujemy kolejne zdolności ruchowe naszego bohatera. W każdym obszarze czeka nas podobne zadanie, czyli uwolnienie jednego lub kilku stworzeń uwięzionych przez przeciwników. Największe wrażenie robi wspomniany wyżej etap z jeleniem, który skrępowany jest długimi więzami. Aby wyswobodzić zwierzę, musimy zniszczyć źródło energii odpowiadające za pojawienie się lin, ale to dopiero początek zabawy. Aby zdobyć od jelenia piosenkę, musimy wdrapać się na jego szczyt, co przypomina „Shadow of the Colosus”. W innym obszarze musimy przyprowadzić młode osobniki wężowopodobnych stworzeń do ich matek. Po wykonaniu zadania, dany etap zostaje pozbawiony wszelkich przeciwników, a przed nami stoi otworem cały obszar, do którego możemy w dowolnej chwili wrócić, aby zebrać poukrywane znajdźki.

Pierwsza godzina gry potrafi dezorientować, jako że gra w żaden sposób nie sygnalizuje co mamy zrobić, ani w jaki sposób, a skąpy samouczek niewiele wyjaśnia. Już na początku chwile zajmuje zrozumienie działania mechaniki związanej z melodiami. Metodą prób i błędów trzeba znaleźć odpowiedni rytm piosenki, który zależny jest od siły i intensywności wciskania przycisku. Nauczyć się również będziemy musieli obierania właściwego kierunku podróży. W miarę szybko jednak odblokujemy drugą melodię, dzięki której w dowolnym momencie możemy przywołać małego ptaka wskazującego nam właściwą drogę do celu. Niejednokrotnie jednak ta pomoc okazała się zgubna, jako że ptak pokazywał albo niewłaściwy kierunek, albo wcale go nie pokazywał. Na szczęście jest jeszcze mapa, która wskazuje poszczególne cele na mapie, ale przydałoby się choć słowo wyjaśnienia, co właściwie musimy na danym obszarze wykonać.

Fe5
Żadna platformówka nie może obejść się bez lodowego poziomu

Najlepszym i najbardziej wyróżniającym elementem „Fe” jest prześliczna oprawa artystyczna. Geometryczne obiekty idealnie pasują do różnokolorowych odcieni barw na danym obszarze kontrastujących z ubarwieniem głównego bohatera. „Fe” płynnie zmienia paletę kolorów, oferując bladoniebieskie, fioletowe, czy oznaczające zagrożenie pomarańczowe i brunatne kolory. Spójna tonacja barw pozwala jednocześnie na lepszą immersję w świat gry, jak i pozwoliło twórcom na zamaskowanie niedostatku w technologicznej warstwie oprawy graficznej. Sprawia to jednak, że obcowanie z produkcją Zoink Games daje mnóstwo satysfakcji naszym oczom i poczuciu estetyki.

„Fe” zdołałem ukończyć w niecałe sześć godzin, ale ani przez moment nie poczułem znużenia, czy braku nowych pomysłów na urozmaicenie rozgrywki. Dlatego pomimo niewielkiego czasu potrzebnego na ukończenie gry, ciężko uznać to za wadę produkcji, która w pełni wykorzystuje ten czas, aby zapewnić graczowi rozrywkę na wysokim poziomie. Po ukończeniu wątku fabularnego czeka na nas masa znajdziek, których odszukanie powinno zapewnić dodatkowe dwie godziny zabawy. „Fe” nie przekona do siebie osób rozkochanych w wysokobudżetowych grach z otwartymi światami, pełnymi najróżniejszych mechanik i nowatorskich gameplayowych rozwiązań.  Ale jest to bardzo porządnie wykonana zręcznościowa gra platformowa, która zapożycza doskonale znane rozwiązania z innych przedstawicieli tego gatunku, próbując wyróżnić się ciekawą, choć nie do końca wykorzystaną mechaniką związaną z melodiami oraz śliczną artystyczna oprawą graficzną. Właśnie za sprawą graficznego artyzmu, „Fe” nie czeka chwilowy sukces, a następnie wieczne zapomnienie, bo gdy raz wejdzie się do świata wykreowanego przez Zoink Games, ciężko będzie o nim zapomnieć.

Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska.

Plusy
  • Prześliczna oprawa artystyczna
  • Przyjemny gameplay
  • Doskonale znane, ale wykonane bez zarzutu mechanizmy rozgrywki
  • Rozwój postaci, dzięki któremu gra odkrywa nowe karty do samego końca
  • Baśniowy klimat
  • Melodie…
Minusy
  • …których potencjał nie został do końca wykorzystany
  • Dezorientujący początek, bez żadnego wskazania celu podróży i misji
  • Słabo zarysowana fabuła, którą gracz musi odkryć samemu albo zupełnie ją pominąć
7
Ocenił Radosław Krajewski
Xbox One

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli Xbox One

Recenzje gier OpenCritic