Fallen Legion+ – recenzja

Fellen Legion +
Fellen Legion +

Jako, że to moja pierwsza recenzja w nowym roku, to życzę wam byśmy w 2018 doczekali się wielu 10 i 9. Niech będą to wysokie oceny dla gier niezależnych, poczynających sobie coraz śmielej z roku na rok, dając pstryczka w nos wysokobudżetowym produkcjom AAA. Na pierwszy ogień w 2018 poszedł Fallen Legion, debiutancka produkcja powstała przy współpracy studiów YummyYummyTummy i Mintsphere, którą mogli już ogrywać gracze na PlayStation 4 i PlayStation Vita. Jak poszło? No niestety, czarny koń tegorocznych wyścigów to to nie będzie.

Fallen Legion Screen 2

Za górami, za lasami

Fallen Legion zabiera nas do krainy o nazwie Fenumia, w której krótko mówiąc nie dzieje się najlepiej. W zależności od wybranej przez nas postaci będziemy mogli być uczestnikiem dwóch historii. Decydując się kierować losami Laendura, generała królewskiej armii, staniemy na czele rebelii, by obalić panującą dynastię, oczywiście dla dobra samego królestwa. Decydując się na grę księżniczką Cecille, wraz z magiczną, gadającą księgą jako doradcą, będziemy starać się naprawić błędy popełnione przez naszego ojca. Niezależnie od wybranej historii, trzon i mechanika rozgrywki nie ulegają zmianie. Ja na pierwszy ogień zdecydowałem się pokierować poczynaniami rebelianta, a ukończenie tego wątku zajęło mi niecałe 10 godzin. Druga historia ciągnie się przez podobną długość, tak więc na chłopski rozum otrzymujemy 20 godzin, co jest dość przyzwoitym wynikiem.

Fallen Legion Screen1

No teraz to już na pewno będzie koniec!

Długość rozgrywki nie idzie w parze z jakością gameplayu. Dość szybko dopada nas monotonność systemu walki, który po kilku godzinach najzwyczajniej zaczyna męczyć. Kiedy po raz setny pokonujemy w ten sam sposób podobne grupy przeciwników, zdajemy sobie sprawę, że robimy to tylko ze względu na chęć poznania historii. Niestety ta w wątku Laendura również mnie rozczarowała. Ciągłe gadanie o zdradach, rebeliach i niedoborach w zasobach armii zrobiło się zbyt przewidywalne. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że całość została też na siłę wydłużona, a wszystko można było skrócić co najmniej o połowę. Historia księżniczki i jej księgi nie jest dużo ciekawsza, więc nie zakładam, by ktoś po ograniu pierwszego wątku rzucił się z entuzjazmem na drugą historię.

Fallen Legion Screen 3

Wojownik też czasem musi odpocząć

Głównym trzonem rozgrywki w Fallen Legion jest walka. Trafiając do danej lokacji nasze postacie automatycznie poruszają się w prawo, trafiają na grupę wrogów i muszą ją zneutralizować. Oprócz bohatera rzucającego czary, nasza drużyna składa się z trzech członków. Walka odbywa się w czasie rzeczywistym, a jedynym ograniczeniem przed ciągłym młóceniem bronią jest regenerujący się automatycznie pasek staminy. Wyprowadzając kolejne ataki, staramy się generować combosy i blokować uderzenia silniejszych wrogów. Podczas kilku pierwszych potyczek ten system sprawia dobre wrażenie, jednak w Fallen Legiony nie robimy praktycznie nic innego, dlatego nic dziwnego, że dość szybko mamy walki dosyć. Taktyka na randomowe walenie w klawisze sprawdza się równie dobrze, a większe wyzwanie mogą stanowić bossowie, ale poznając ich ataki przy drugiej próbie spokojnie sobie poradzimy.

Fallen Legion Screen 4

Zjeść wiśnie czy wypić kompot

Twórcy głośno reklamują się tym, że decyzje podejmowane podczas gry mają znaczący wpływ na sytuację w krainie Fenumii. Co prawda decyzje podejmować musimy, ale kompletnie nie poczułem ich konsekwencji, poza okazjonalnym spadkiem czy wzrostem morale. Często sytuacje wymagające naszego osądu są dość intuicyjne, a nasza reakcja opisana jest jednym słowem. Przykładowo: Szpieg znalazł potencjalnych sprzymierzeńców w stolicy i dostępne akcje to: obroń, wyślij podarunki, szantażuj. Nie dość, że całość brzmi nieco od czapy, to ciężko przewidzieć jakiekolwiek konsekwencje. Chcę tylko zwrócić uwagę, że te mocno akcentowane wybory są tak naprawdę bardzo powierzchowne i prowizoryczne.

Fallen Legion Screen 5

I jak tu się zżyć z postacią?

Ostatnią dostępną aktywnością jest możliwość wyposażenia naszej ekipy w 3 magiczne kamienie podnoszące jej statystyki. Zdobywamy je dzięki przebrnięciu przez kolejne etapy. Nie mamy tutaj do czynienia z żadnym indywidualnym ekwipunkiem czy lvlowaniem. Przez całą grę nasze postacie otrzymają jeden automatyczny awans i jedno dodatkowe combo. Podsumowując: bida z nędzą.

Fallen Legion Screen 6

Technicznie

Najlepszym elementem jest oprawa audiowizualna. Kreska rodem z anime może cieszyć, szczególnie fanów japońszczyzny. Muzyka jest dopasowana, a okrzyki wydawane przez nasze postacie wraz z atakiem combo brzmią naprawdę nieźle. Oprócz jednej zwiechy, gdzie gra nie zauważyła, że ukończyłem lokację, nie napotkałem żadnych błędów.

Fallen Legion Screen 7

Fallen Legion – podsumowanie

Fallen Legion jest grą z niezwykle prostą mechaniką, która zbyt szybko się nudzi. Historia pomimo tego, że mogłaby być ciekawa, sprawia wrażenie wydłużonej na siłę. Prowizoryczne wybory nie budują napięcia, ani nie wywołują poczucia odpowiedzialności. Zdecydowanie zabrakło elementów odciągających naszą uwagę od ciągłej walki i pozwalających z większa przyjemnością eksplorować uniwersum Fenumii.

Plusy
  • Potencjał dla ciekawej historii*
  • System walki **
  • Oprawa audiowizualna
  • Dwie różne historie do odkrycia
Minusy
  • * jednak zbyt nachalnie wydłużonej
  • ** który zbyt szybko się nudzi
  • Wybory mają tylko prozaiczne znaczenie
  • Poza walką i czytaniem dialogów gracz nie ma nic innego do roboty
5
Ocenił Jakub Smolak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic