Call of Cthulhu – recenzja

Call Of Cthulhu
Call Of Cthulhu

Cthulhu to jeden z bardziej rozpoznawalnych potworów. Olbrzymie pradawne stworzenie przedostało się do popkultury i możemy bez problemu kupić pluszaki, plakaty a nawet bambosze z tą wielką, zmutowaną, latającą ośmiornicą. Czy gra Call of Cthulhu okazała się straszakiem mrożącym nam krew w żyłach, czy może jest cyfrową, grywalną wersją pluszowej maskotki?

Kto mnie woła?

Call of Cthulhu nie jest adaptacją opowiadania o tym samym tytule. Tytuł ten nie jest też powiązany z wydanym kilkanaście lat temu Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth, choć obie gry po spojrzeniu na ogólny zarys fabuły mogą wydawać się do siebie podobne. Nowy tytuł nie ma też nic wspólnego z Call of Cthulhu: The Wasted Land czy recenzowanym u nas ostatnio Achtung! Cthulhu Tactics. Mamy do czynienia z historią należącą do uniwersum, gdzie Cthulhu i inni przedwieczni czekają by odzyskać Ziemię, która tymczasowo jest okupowana przez ludzi. Wspominam o tym na samym początku, bo stosunkowo łatwo jest się w tym wszystkim pogubić. Wyobrażam sobie sytuację, w której ktoś zamiast dobrego horroru, kupuje kiepską taktyczną strategię.

20181021105932 1

Życie detektywa

Akcja recenzowanej gry rozgrywa się w 1924 roku, kiedy to detektyw Pierce zostaje wynajęty by zbadać sprawę śmierci pewnej rodziny w pożarze. Z tego powodu bohater musi dostać się na podupadłą wyspę Darkwater. Miejsce to skrywa wiele sekretów, a nasz detektyw będzie musiał zaryzykować własnym zdrowiem psychicznym, a nawet życiem, by wyjaśnić dziwną sprawę pożaru i powiązanych z nim obrazów. Historia jest ciekawa i oferuje sporo zwrotów akcji i niespodziewanych momentów. Nasze dochodzenie rozpoczyna się w tradycyjny sposób, lecz z każdą minutą gry zbliżamy się do tajemnicy, która sprawia, że ludzie odchodzą od zmysłów. Podczas naszej przygody odwiedzimy sporo lokacji charakterystycznych dla twórczości Lovecrafta. Galerie pełne magicznych artefaktów, szpitale psychiatryczne, gdzie dokonuje się eksperymentów na ludziach, opuszczone posesje i mroczne zaułki, są tymi miejscami, gdzie zwariowane kulty czczące potwory lubią się ukrywać.

Nie ma drugiej takiej gry

Call of Cthulhu to tytuł dosyć trudny do sklasyfikowania. Najlepiej chyba porównać go do bardziej rozbudowanej, pierwszoosobowej wersji pierwszego sezonu The Walking Dead od Telltale. Jest to coś noszącego w sobie jeszcze odrobinę DNA gier przygodowych z epoki point and click. Jednocześnie tytuł jest bardziej przystępny i oferuje nam gadane sekcje z wyborem opcji rodem z The Walking Dead, momenty akcji, odrobinę skradanki i elementy RPG. Jest to raczej dziwna mieszanka, ale całość psuje do siebie nadzwyczaj dobrze. Znaczna część gry polega na rozwiązywaniu prostych zagadek wymagających odszukania odpowiedniego przedmiotu lub wskazówki znajdującej się w naszym otoczeniu. Od czasu do czasu musimy uciekać lub chować się przed przeciwnikami. Mamy też dialogi, w których decydujemy o losie naszych kompanów napotkanych podczas wędrówki w paszczę szaleństwa.

20181021213339 1

Interesującym elementem gry jest warstwa RPG. Otóż nasza postać posiada kilka statystyk, takich jak zdolność prowadzenia dochodzenia, znajomość medycyny, psychologi czy okultyzmu itp. Powodzenie niektórych akcji wykonywanych przez nas podczas gry, jak i specjalne opcje dialogowe, uzależnione są od poziomu danej umiejętności. Z tego powodu może się zdarzyć, że nasz detektyw nie będzie w stanie otworzyć jakiegoś zamka za pomocą wytrychu lub nie uda mu się zastraszenie oprycha w celu zdobycia informacji. Oczywiście nie ma możliwości by zablokować postępy w grze. Cały system role playing to raczej smaczek zachęcający nas do kilkukrotnego przechodzenia tytułu. Jedyne, na co tak naprawdę maja wpływ te umiejętności, to dodatkowe informacje jakie pozyskujemy. Dzięki nim poznajemy kontekst tego, co dzieje się przed oczami naszego bohatera.

Call of Cthulhu kojarzy mi się z The Walking Dead jeszcze z jednego powodu. Obie gry sprawiają wrażenie produkcji, gdzie mamy olbrzymi wpływ na to, jak potoczy się nasza historia. Oczywiście wszystko pędzi z punktu A do B, a my mamy jedynie wpływ na szczegóły. Będziemy mieli okazję zadecydować o losie kilku postaci pobocznych, czy wpłynąć na nasze relacje z napotkanymi mieszkańcami wyspy. Obie produkcje całkiem skutecznie sprawiają pozory tego, że staje przed nami ważny wybór. Z tego powodu w kilku momentach gry musiałem się zatrzymać i poważnie zastanowić, co zrobiłby odgrywany przeze mnie detektyw.

20181021222602 1

Nie wspomniałem zbyt dużo o współczynniku straszenia, czy jakkolwiek inaczej chcemy nazwać ten element horrorów. Jest tak głównie ze względu na to, że Call of Cthulhu wyróżnia się spośród wielu innych straszaków. Produkcji tej najbliżej do Silent Hill: Shattered Memories. Groza jest tu budowana nie przez pokonywanie kolejnych potworów, ale uzmysłowienie sobie w jak trudnej sytuacji znajduje się nasz bohater. Nie chcę nikomu psuć zabawy, więc nie zdradzę nic więcej na temat tego elementu gry.

Brzydkie brzydale

Jeśli chodzi o oprawę graficzną to jest średnio. Z jednej strony część lokacji wygląda bardzo klimatycznie, a modelom postaci też nie można za wiele zarzucić. Otoczenie wygląda tak, jak powinno i na screenshotach gra prezentuje się całkiem dobrze. Z drugiej strony leży animacja, co wpływa trochę negatywnie na immersję. Nienaturalne ruchy ust i momenty kiedy postacie podczas rozmowy z nami zaczną wymachiwać rękoma jakby były na imprezie techno. To wygląda przekomicznie i psuje momenty, które powinny być wzruszające lub poważne. Dodatkowo gra ma trochę dziwną przypadłość do nagłego przeskakiwania z trzecioosobowej kamery do pierwszoosobowego widoku podczas scenek przerywnikowych. Nie ma w tym nic specjalnie złego poza faktem, że zmiana „ujęcia” powoduje dziwne ucięcie kwestii dialogowych w trakcie ich wypowiadania. Podobnych problemów jest trochę więcej, ale da się do nich przyzwyczaić.

20181021085755 1

Inne oblicze grozy

Call od Cthulhu nie jest przesadnie strasznym horrorem. Po części to efekt tego, że twórcy się powstrzymali i zamiast serwować nam ciągłe uciekanie przed potworkami i jump scare’y, postawili na budowę atmosfery i horror psychologiczny. To działa całkiem dobrze i sprawia, że tytuł jest czymś więcej niż tylko kolejnym przewidywalnym straszakiem na bazie symulatorów chodzenia. Powiem nawet, że twórcy byli blisko czegoś naprawdę solidnego. Niestety gra wywala się na sam koniec i otrzymujemy dziwaczne i anty-klimatyczne zakończenie. Miałem okazję sprawdzić trzy wersje finału gry i żadne z nich nie było tak naprawdę zadowalające. Brakuje po prostu klamry, która zakończyłaby historię w odpowiedni sposób. Może istniej jeszcze jakaś inna ścieżka prowadząca do lepszego finału, ale w moim przypadku gra i tak straciła szansę na to, by ostatecznie powalić mnie na kolana.

20181021232252 1

Wystawienie oceny produkcji tego typu jest naprawdę ciężką sprawą. Call of Cthulhu zaskoczyło mnie naprawdę pozytywnie i otrzymałem wciągającą, choć trochę przewidywalną historię, z której wycieka klimat opowiadań H.P. Lovecrafta. Na dokładkę jest to horror nie opierający swojej siły na szafach z potworami tylko na budowaniu napięcia. Z perspektywy fana gatunku, jest to coś wspaniałego i gra spełniła moje oczekiwania. Łyżką dziegciu w beczce miodu, jest jednak słabe zakończenie i problemy techniczne, które mogą utrudnić chłonięcie gęstej atmosfery gry.

Plusy
  • Klimat
  • Ciekawa mieszanka gatunków
  • Intrygująca fabuła
Minusy
  • Finał gry
  • Problemy z animacją
7.5
Ocenił Tomek Piotrowski
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic