Anamorphine – recenzja

Anamorphine
Anamorphine

Gry komputerowe to nie tylko mało ambitna rozrywka dla dzieciaków. Pokolenie, które zjadło zęby na joystickach już dorosło, ale nie wyrosło ze swojej pasji z dzieciństwa. Dlatego też deweloperzy coraz częściej tworzą gry artystyczne, w których poruszają trudne tematy. Jednym z takich projektów miało być Anamorphine, produkcja małego studia Artifact 5, w której zamierzano w ambitny sposób poruszyć temat traumy i depresji. Twórcy prawie osiągnęli swój cel, jednocześnie serwując graczom produkt, zetknięcie z którym może doprowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu psychicznym.

Anamorphine 20180803235033

W Anamorphine wcielamy się w Tylera, młodego mężczyznę, który przedziera się przez labirynt wspomnień, by uporać się z traumą po stracie ukochanej. Żona chłopaka była obiecującą wiolonczelistką, która na skutek kontuzji odniesionej w wypadku rowerowym, nie jest w stanie zaoferować takiej jakości artystycznej jak przed nieszczęsnym wydarzeniem. Kobieta popada w depresję, a Tyler gnębiony wyrzutami sumienia coraz częściej zagląda do butelki. Zazwyczaj w recenzji staram się nie zdradzać zbyt wiele z fabuły by nie zepsuć graczom przyjemności jej odkrywania, ale w tym przypadku pozwolę sobie na spojlery, gdyż ciężko mi uwierzyć, że z tej gry można czerpać przyjemność. Otóż odkrywamy, że para coraz bardziej się od siebie oddala, aż w końcu obojętna na otoczenie Elena popełnia samobójstwo wyskakując z balkonu. Historia tragiczna, ale jakoś trudno mi było się w nią zaangażować. Sposób jej podania pozostawia bowiem sporo do życzenia, a i okoliczności niektórych zdarzeń nie mają w sobie odpowiedniego dramatyzmu i ładunku emocjonalnego. W trakcie rozgrywki przedzieramy się przez labirynt składający się z mieszkania bohatera, szpitala, filharmonii i kilku bardziej obszernych lokacji, które pokonujemy pieszo bądź poruszając się na rowerze. W trakcie tej podróży poznajemy kolejne wydarzenia z życia Tylera i Elen oraz elementy otoczenia, które mają nam sugerować stan emocjonalny bohaterów.

Anamorphine 20180804002035

Anamorphine ciężko jest nazwać klasycznym symulatorem chodzenia. Twórcy postanowili jeszcze bardziej uprościć mechanikę i ograniczyli sterowanie do korzystania jedynie z gałek analogowych. Nie ma więc żadnego przycisku odpowiadającego za interakcję z otoczeniem, ta bowiem dokonuje się automatycznie, gdy podejdziemy do świecącego się elementu.

Anamorphine 20180803000417

Jednak to nie słaba historia i uboga mechanika są największymi problemami produkcji Artifact 5. Gra bowiem zawodzi w każdym elemencie, no może poza oprawą dźwiękową, która jest dość poprawna. Anamorphine waży na PlayStation 4 aż 21 GB. Jak na indyka całkiem sporo, ale niestety rozmiar ten nie świadczy ani o długości rozgrywki, ani też o stojącej na wysokim poziomie oprawie graficznej, lecz o nieudolności deweloperów. Tytuł wygląda bowiem jak niezależna produkcja z poprzedniej generacji, choć tekstury widywałem lepsze nawet w tytułach z PlayStation 2. Pomimo kiepskiej oprawy i ubogiej rozgrywki, tytuł ma olbrzymie problemu z płynnością. W drugiej połowie gry przechodzenie między pomieszczeniami za każdym razem kończy się 2-3 sekundowy zacięciem. Podczas eksploracji konkretnej lokacji również nie jest dużo lepiej i gra niemiłosiernie się tnie. To jednak nie koniec. Twórcy co kilka minuty serwują nam ekran ładowania się kolejnej lokacji, który możemy oglądać nawet przez trzy minuty. Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że podczas dwugodzinnej przygody z Anamorphine więcej czasu spędzamy na oglądaniu ekranu wczytywania gry, niż na samej grze.

Anamorphine 20180804001436

Czy to koniec złych wieści? Niestety nie. Produkcja bowiem jest naszpikowana poważnymi błędami. Jeszcze tydzień po premierze nie mogłem ukończyć gry przez błąd, który wyrzucał mnie do systemu konsoli. Postanowiłem jednak nie skreślać produkcji i cierpliwie zaczekałem kilka dni na aktualizację, po której gra co prawda ruszyła, ale działała gorzej niż przed nieszczęsnym błędem. Co ciekawe Anamorphine miało pierwotnie zadebiutować w kwietniu, ale ze względu na problemy z wersją na PlayStation 4 premierę przełożono o trzy miesiące. Dodatkowy czas chyba niewiele zmienił i wydanie gry w takim stanie świadczy o bezradności deweloperów.

Anamorphine 20180803234418

Anamorphine to gra słaba pod każdym względem. Twórcy chcieli poruszyć serca graczy dojrzałą produkcją, ale zabrakło dobrego pomysłu na fabułę, nie wspominając już o rozgrywce. Historia, choć tragiczna, jest banalna i jakoś ciężko się w nią zaangażować i poczuć emocjonalny ciężar, z jakim musi się uporać bohater. Gameplay to zgroza, już abstrahując od tragicznej optymalizacji czy błędów, rozgrywka niczym nie potrafi zaangażować, a fragmenty w których poruszmy się na rowerze, to pod względem mechaniki, niesmaczny żart. Nie polecam, trzymajcie się z daleka nawet na wyprzedaży.

Plusy
  • Słabo, ale działa
  • Oprawa dźwiękowa
Minusy
  • Stan techniczny
  • Słaba oprawa
  • Słaba historia
  • Ubogi gameplay
2
Ocenił Kamil Kościelniak
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic