Insurgency – recenzja

insurgency 1

W czasach w których królują serie Battlefield czy Call of Duty wydaje się, że nie ma miejsca na kolejne wieloosobowe strzelanki, a i tak powstają następne mniej lub bardziej podobne do wyżej wymienionych tytułów produkcje. Mikropłatnościami lub całkowitą grą za darmo starają się zgarnąć, niemałe przecież, grono fanów wszelkiej maści shooterów. Studio New World Interactive postanowiło skupić się bardziej na taktyce aniżeli często bezmyślnym strzelaniu – czyniąc starcia bardziej realne, a samą rozgrywkę trudniejszą od konkurencji. Jak wypada Insurgency – taktyczny shooter wieloosobowy – dowiecie się z tej recenzji.

Genezą tytułu jest mod do kultowego Half-Life 2 o tej samej nazwie – w pełni darmowy dodatek doczekał się sławy na scenie moderskiej, a jego autorzy skoncentrowali się na udoskonaleniu i wydaniu produktu jako pełnoprawną grę. Może nie darmową, ale cena absolutnie nie odstrasza, dorwać można ją za mniej więcej 30 złotych. Akcja gry dzieje się gdzieś na Bliskim Wschodzie – fabuły się nie doczekamy, podzielono strony konfliktu na agentów i rebeliantów. Różnią się strojami, pewnym arsenałem i raczej tyle. Programiści całkowicie pominęli też kampanię dla jednego gracza, więc praktycznie od razu siadamy do rozgrywki z innymi ludźmi. Warto jednak na samym początku przejść trening, który ukazuje każdy aspekt tytułu. Jest całkiem długi, ale przydatny. Oczywiście istnieje tryb, w którym możemy zagrać z botami – ale nie daje on zbyt dużej satysfakcji, o czym wspomnę później.

Insurgency (6)

Zatem, gdy już zdecydujemy się na podjęcie broni, czeka na nas parę trybów dla zwykłego multiplayera i co-op. Skoncentrujmy się na tych pierwszych – najciekawsze pomysły według mnie to chociażby „push”, „ambush” czy „occupy”. „Push” dzieli dwie drużyny na broniącą i atakującą. Napastnicy mają odpychać obrońców zdobywając kolejne tereny aż do końcowej lokacji. Sęk w tym, że mają mniej odrodzeń od przeciwników, a tylko kontrola poszczególnych punktów daje możliwość do zwiększenia liczby odrodzeń. „Ambush” to znany np. z „Counter Strike 1.6” motyw z ochroną VIPa. Jedna drużyna próbuje go zabić, druga – eskortować do danego miejsca. Jednak, moim zdaniem, zdecydowanie najwięcej zabawy daje tryb „Occupy”. Drużyny mają konkretną ilość odrodzeń, a ich liczba zwiększać się będzie tylko wtedy gdy zdobędą jedyny punkt na mapie. Gra zakończy się wtedy, gdy minie czas lub po prostu dojdzie do sytuacji, w której jedna z ekip nie ma już możliwości odrodzenia, a wszyscy jej członkowie zginą. Takie, a nie inne zasady rozgrywki powodują, że nikt nie naciera na tzw. udo(czyli albo się udo, albo się nie udo) – tylko stara się myśleć. Rzeczywiście, akcja toczy się powoli, ale to pozwala, zwłaszcza graczom, którzy współpracują ze sobą – doceniać każdego fraga czy udaną akcję – są one często na wagę zwycięstwa.

Nie wspominając już o tym, że programiści z New World Interactive nawet nie myślą o pomaganiu graczom. Nie znajdziemy tu nawet wypasionego HUDa z mini-mapą i informacjami, że „xxx” zaliczył 5 fragów pod rząd – postawiono na absolutny minimalizm w tym zakresie. Na ekranie zobaczymy raptem czas, który został do zakończenia rundy, ilość magazynków(ale można zapomnieć o stanie ilości nabojów) czy też wiadomości z czatu. Rozgrywka tym bardziej nabiera rumieńców, gdy zostajemy sami na placu boju, ale nie mamy pojęcia ilu zostało przeciwników, co więcej – nie sprawdzimy też ilości własnych „killów” dopóki nie zginiemy, a to oznacza, że nie jesteśmy nawet pewni czy rzucając granat w bitewnej zawierusze – kogoś zabiliśmy. Jest to z pewnością plus dla Insurgency, produkcji pod tym kątem różnej od konkurentów. Przyznam się, że te opcje dla trybu wieloosobowego dają całkiem dużo radości z grania – właśnie dlatego, że jest inna, zmusza do zmiany zachowań i stawia na współpracę.

Odnośnie współpracy – istnieje tryb kooperacji, który w moim odczuciu jest bardzo grywalny. Rozgrywka polega na tym, że w ekipach sześciu lub ośmioosobowych przechodzimy misję na danych lokacjach od punktu do punktu. Czasem zadaniem naszym jest zniszczenie zasobów rebeliantów, ale najczęściej chodzi o odbicie terenu połączone zwykle z obronieniem się przed kontratakiem przeciwnika. Boty są raczej dosyć celne, ale czasem głupie. Niby nie rzucają się na nas jak tłum po crocsy w Lidlu(polecam zobaczyć film na YT), starają się użyć granatów, chować się wykorzystując otoczenie itp. – stanowiąc wyzwanie, o co zresztą autorom chodziło. Jednak czasem odbija im palma i w prostej sytuacji wahają się czy w ogóle do nas strzelać. Mimo tego nie obejdzie się bez pełnego składu, w którym każdy ma daną specjalizację. Przyglądając się chociażby agentom – do dyspozycji są takie klasy jak miner, strzelec wyborowy, dowódca czy też snajper. Jest ich oczywiście więcej, także po stronie rebeliantów – różnice wynikają z dostępnych broni czy też gadżetów, co jednak nie utrudnia wybrania snajpera i podniesienia kałacha z ziemi – należy jednak pamiętać, że zastosowano motyw znany z Mirror’s Edge – parę strzałów i trzeba znaleźć nową pukawkę. Co wpasowuje się przecież w klimat gry i jej realistyczność, i aż dziwne, że jest to nie zaznamy tego w dzisiejszych shooterach.

Insurgency (9)

Mając do wyboru parę gnatów możemy je konfigurować: a to dodać jakiś celownik czy też lepszy rodzaj amunicji – tylko to wszystko kosztuje. Przed rozgrywką oprócz wspomnianej klasy postaci dostajemy pulę zasobów i są to punkty, którymi możemy dowolnie operować jeśli chodzi o nasze uzbrojenie. Nie chcesz dodatkowego Makarova, ale za to weźmiesz lepszy celownik do spluwy? Nie ma problemu, byle starczyło Ci na to punktów. Nasz wojak może także wybierać między dwoma kamizelkami czy też kilkoma rodzajami granatów itp. Krótko mówiąc – każdy gracz na mapie jest raczej unikatowy, co zwłaszcza w kooperacji ma znaczenie.

Oprawa audiowizualna prezentuje się całkiem dobrze, gra hula na silniku Source, którego autorzy przecież dobrze znali ze swojej modyfikacji. Fakt, brakuje rozmachu, pojawiacy się często w innych, też płatnych produkcjach, ale wiąże się to z faktem, że Insurgency to typowa budżetówka, więc autorzy postarali się przynajmniej, by mapy były ciekawe. Dlatego lokacje są różnorodne, typowe też dla krajobrazu Bliskiego Wschodu, a dzięki temu klimatyczne i zapadające w pamięć. Zdarzało się niestety, że serwery były niestabilne, nie mówiąc o spadkach fpsów – zwłaszcza w treningu. Na plus zasługuje opcja „Steam Workshop”, dzięki której powstają różne mody, dodatki itp. – to pozwoli grze tak szybko nie zginąć na rynku. I tak radzi sobie całkiem nieźle, w przeciwieństwie do takiego Interstellar Marines, gdzie pusto jest i smutno…

Insurgency (2)

Insurgency to z pewnością kawał dobrej gry. Muszę przyznać, że dawno nie bawiłem się tak świetnie przy jakiejś strzelance – dzieło New World Interactive może nie zachwyca, nie jest perełką, ani nie będzie pamiętany za dziesięć lat, ale ma to coś, czego dawno brakowało wieloosobowym shooterom – pomysłu. Pomysłu na rozgrywkę – taktyczną, powolną, ale dającą mnóstwo satysfakcji. Minimalizm wcale nie okazał się wadą, wręcz przeciwnie, a cena produktu jest z pewnością kusząca. Gdy będziecie zastanawiać się w co pograć z kolegą/koleżanką – to polecam Insurgency, zwłaszcza ze względu na tryb kooperacji. Naprawdę miła niespodzianka.

Plusy
  • Ciekawy mechanizm rozgrywki
  • Niezła grafika
  • Ilość broni i dużo modyfikacji
  • Inna od wszystkich, co oznacza...
Minusy
  • ...że nie jest dla wszystkich
  • Słabe boty
  • Parę błędów i spadki fpsów
7
Ocenił Kasjan Nowak
Recenzja PC

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z PC

Recenzje gier OpenCritic