Moto Racer 4 – recenzja

Moto Racer 4 art

Fani gier o wyścigach motocyklowych mają trochę przewalone. Zarówno na konsolach jak i komputerach można ze świecą szukać produkcji o tej tematyce. Jeśli chciałoby się jeszcze coś w klasie produkcji wysokobudżetowych, to jesteśmy kompletnie bez nadziei. Osobiście ostatnimi laty przychodzi mi do głowy jedynie DriveClub z dodatkiem Bikes oraz RIDE. Dlatego też fani jednośladów muszą zwrócić swoją uwagę w kierunku pozycji takich jak Moto Racer 4. Tylko czy produkcja ta zasługuje nawet na odrobinę zainteresowania ze strony graczy?

14993469_1208613455866754_6969506588321925896_nMoto Racer to seria która zadebiutowała jeszcze w czasach pierwszego PlayStation. Jest to więc cykl z pewnymi tradycjami. Jednak część trzecia Moto Racer pojawiła się w 2001 roku i od tamtego momentu o serii było raczej cicho. Dlatego też zdziwiłem się, że po przeszło dekadzie od premiery jakiejkolwiek gry noszącej ten tytuł, ktoś postanowił powrócić do tej marki. Za grę odpowiada nowy deweloper, który mnie osobiście kojarzy się bardziej z grami przygodowymi niż wyścigami.

Moto Racer 4 to gra wyścigowa w stylu arcade. Nie mamy więc nawet krzty realizmu czy próby symulowania tego jak wygląda jazda na motocyklu. Zamiast tego zaserwowana jest nam szalona jazda bez trzymanki. Widać to już po zaimplementowanym w grze systemie TURBO. Odpalając to przyśpieszenie nasza postać wykonuje wheelie i rozpoczyna kombo, które można wydłużać poprzez wykonywanie tricków na hopkach lub driftowanie. Tak, Moto Racer 4 pozwala nam na robienie w powietrzy przeróżnych akrobacji, za które nagradzani zostajemy punktami. Nie jest to może poziom cyklu o zwariowanych perypetiach Jastrzębia i deskorolkowej spółki, ale sztuczki wypadają tutaj naprawdę fajnie. Interesującym dodatkiem jest przycisk umożliwiający uderzanie w bok konkurencyjnego motocyklu. Nie jest to może poziom rywalizacji z Road Rash ale ścieranie się w ten sposób jest dość ekscytujące.

14962591_1208613459200087_1972613151977006082_n

Arcade równa się także trochę luźniejszemu i mniej wymagającemu modelowi jazdy. Osobiście preferowałbym gdyby sterowanie jednośladem było trochę bardziej precyzyjne. Jednak nie mam co do tego elementu zbyt wielkich zastrzeżeń.

Głowowym trybem recenzowanej produkcji jest kariera. Został on utrzymany w stylistyce arcade. Mamy przed sobą cykl wyścigów i różnych wyzwań plus kilka turniejów. Nic specjalnego, ale przyjemnie jest czasem nie przejmować się zbyt rozbudowanym systemem postępów w grze. Tutaj za dobre wyniki dostajemy punkty do ulepszania motocyklów naszych postaci. Korzystam z liczby mnogiej bo możemy przełączać się pomiędzy zawodnikami w menu kariery.

Sama zabawa sprowadza się do wybrania jednego z trzech poziomów trudności nagradzanych odpowiednią ilością gwiazdek i wykonaniu powierzonej nam misji. Jedna gwiazdka to minimalne oczekiwania w stosunku do nas. Czasami wystarczy po prostu przejechać trasę, innym razem musimy zająć przynajmniej trzecie miejsce na podium. Im więcej gwiazdek tym trudniej. Tutaj zaczynają się schody. AI na wyzwaniach powyżej pierwszej gwiazdki jest kosmicznie wymagające. Nasi przeciwnicy są od nas szybsi i najmniejszy błąd w jeździe czy zwolnienie w niepotrzebnym miejscu, z automatu równa się przegranej. Nie byłoby to tak tragiczne gdyby nie dwa inne elementy składające się na koszmar jakim jest tryb kampanii.

15032237_1208613462533420_1238109388581924185_n

Jacyś geniusze wpadli na pomysł, że dobrym rozwiązaniem jest system zakładów o nasze gwiazdki. Oznacza to, ze jeśli podejmiemy wyzwanie na najwyższym poziomie trudności i przegramy to utracimy nasze gwiazdki. Poronione rozwiązanie sprawia, że walka z niesprawiedliwym AI może nas kosztować zdobyte w pocie czoła postępy. Przyznam się szczerze, że w innym systemie mogłoby to być nawet całkiem fajnym rozwiązaniem. Pamiętam, że jedna z dawnych gierek wyścigowych wprowadziła mechanizm zakładania się o nasze bryki. Dodawało to walce o pierwsze miejsce na linii mety jeszcze więcej emocji. Tutaj mogłoby być podobnie gdyby nie jedna bolesna kwestia.

Poziom trudności Moto Racer 4 jest kompletnie niewyważony. Zazwyczaj w grach zaczynamy od prostych wyzwań, by następnie przechodzić do coraz to bardziej skomplikowanych zadań. Tutaj raz trafimy na trywialnie prosty poziom by chwilę później podejmować się nieziemsko trudnych wyścigów. Wielokrotnie myślałem, że zwariuje i byłem na krawędzi bluzgania na telewizor (co nie zdarza mi się już od ponad dekady).

14962527_1208617285866371_7942451835549125778_n

Te trzy elementy sprawiają, że Moto Racer 4 jest produkcją jedynie dla masochistów. Frustrujące jest to, że aby odblokować trasy do pozostałych trybów rozgrywki musimy przechodzić tryb kariery. Oznacza to że jesteśmy zmuszeni do męczenia się i wyrywania włosów z głowy. Moim zdaniem ta gra nie jest tego warta.

Poza zabawą dla pojedynczego gracza mamy także multiplayer online. Nie zdziwię nikogo stwierdzeniem, że scena online jest tutaj kompletnie martwa. Znalezienie wyścigu z innymi graczami graniczy z cudem. Dlatego też raczej odpuściłbym sobie wszelkie próby rozgrywki typu multiplayer. No chyba że lubimy się gapić w ekran i wyczekiwać aż pojawi się jedna z 10 osób, które zdecydowały się na zakup tego tytułu. Ewentualnie możemy pograć w trybie split-screen.

Zazwyczaj nie staram się na to specjalnie zwracać uwagi, ale produkcja Anuman po prostu jedzie budżetówką. Odpowiada za to prezentacja, pod każdym względem odstająca od obecnych standardów. Po pierwsze menu wygląda ubogo. Podobnie jest z interfejsem. Są to jednak kwestie drugorzędne. Tym co najbardziej kłuje w oczy jest oprawa graficzna. Trasy są dość zróżnicowane i na pierwszy rzut oka wyglądają przyjemnie. Zarówno prucie wieczorem po autostradzie jak i przedzieranie się pomiędzy drzewami jakiegoś lasku jest dość efektowne. Nawet jeśli lokacje nie wydają się zbyt bogate w detale to zostały zaprojektowane całkiem dobrze. Jednak po chwili zauważmy bolączkę Unreal Engine, czyli doczytywanie się tekstur. Coś na co cierpiały produkcje z początkowego etapu Xboksa 360 powtarza się i tutaj. Z tą różnicą, że jest to jeszcze bardziej widoczne. Pędząc na swoim motocyklu praktycznie nieustannie obserwujemy doczytywanie się tekstur i pojawianie się znikąd kolejnych elementów naszego otoczenia.

Chciałbym powiedzieć, że mam mieszane uczucia w stosunku do tego tytułu. Jednak Moto Racer 4 skutecznie uniemożliwia mi nawet to. Całkiem przyjemna gra została zamordowana przez koszmarny tryb kariery. Na serio, gdyby wywalić ten element i odblokować od razu wszystkie pojazdy i postacie to oceniłbym ten tytuł jako solidnego średniaka. Model jazdy może być daleki od ideału i grafika przypomina początkowe lata poprzedniej generacji konsol, jednak momenty kiedy prułem przez całkiem fajne trasy i wykonywałem sztuczki na hopkach były naprawdę dobre. Szkoda że nie ma to większego znaczenia bo od tego produktu odchodzę z niezadowoleniem i nie poleciłbym go nikomu.

10622870_1208613465866753_1918149376664067848_n-1

Moto Racer 4 jest budżetówką, która miała potencjał. Niestety zawalenie sprawy z kampanią sprawia, że tytuł ten jest prawie niegrywalny. Dawno nie spotkałem się z grą zdolną do tego by tak mnie zdenerwować. Męczarnie z tym tytułem dadzą odrobinę radości tylko graczom o olbrzymim samozaparciu. Z tego powodu ja postoję i odpuszczam sobie motocyklową wycieczkę po słabo doczytującym się lesie.

Plusy
  • Przyjemny model jazdy
  • Zakręcone arcade
Minusy
  • Tryb kariery
  • Przedpotopowa oprawa graficzna
5
Ocenił Tomek Piotrowski
Recenzja PlayStation 4

Recenzja powstała w oparciu o rozgrywkę z konsoli PlayStation 4

Recenzje gier OpenCritic